Rosyjskie media inaczej niż zachodnie przedstawiają katastrofę malezyjskiego Boeinga
Sara Firth ogłosiła na Twitterze, że odchodzi z RT
Rosyjskie media w odmienny sposób niż media na Zachodzie relacjonują wydarzenia związane z katastrofą malezyjskiego samolotu, zrzucając winę na ukraińskie władze. Sara Firth, dziennikarka finansowej przez Kreml angielskojęzycznej telewizji Russia Today (RT), w proteście przeciwko kłamstwom i manipulacjom zrezygnowała z pracy.
”Zrezygnowałam z pracy w RT. Mam olbrzymi szacunek do wielu pracujących tam osób, ale nie chcę kłamać” – napisała Firth w piątek na Twitterze. W wywiadzie udzielonym później serwisowi ”Press Gazette” dziennikarka przyznała, że podczas pracy w RT wielokrotnie zmuszana była do ignorowania faktów oraz niemówienia prawdy. Firth pracowała dla rosyjskiej stacji od 2009 roku.
Biuro prasowe RT wydało natomiast oświadczenie, w którym wskazuje, że Sara Firth dwa tygodnie temu powiedziała, że dostała propozycję pracy od innego kanału telewizyjnego. „Sara oświadczyła, że wybiera prawdę. Widocznie różnie rozumiemy, czym jest prawda. My uważamy, że prawdą jest to, co reporterzy widzą na własne oczy na miejscu wydarzeń. (,,,) Sara zdecydowała się przyłączyć do chóru tych, którzy za prawdę uważają to, co zobaczą w telewizji i przeczytają w gazetach w Londynie” – napisano w oświadczeniu RT, które naczelna tego kanału Margarita Simonyan umieściła na swoim blogu.
Rosyjskie kanały telewizyjne od chwili, gdy nadeszła informacja o katastrofie Boeinga nad wschodnią Ukrainą zrywały ramówki. Jednak dziennikarze państwowego kanału informacyjnego Rossija 24 na początku wyglądali na zdezorientowanych i ostrożnie podawali fakty dotyczące katastrofy. Szybko zaczęli jednak przedstawiać wersję, że separatyści ze wschodniej Ukrainy, a tym bardziej Rosja nie mają nic wspólnego z katastrofą. Jeszcze w czwartek dziennikarze Rossija 24 łączący się na żywo ze studiem kończyli swoje korespondencje „Doniecka Republika Ludowa”. Rosyjskie media szybko jednak przestały używać nazwy tej samozwańczej republiki i mówili, że katastrofa wydarzyła się na wschodniej Ukrainie lub obwodzie donieckim. Podkreślano, że skoro katastrofa wydarzyła się na Ukrainie, to władze tego kraju ponoszą odpowiedzialność za nią. Według rosyjskich mediów wina leży też na prezydencie Ukrainy, który nie zgodził się na kolejne przedłużenie zawieszenia broni i w związku z tym walki w tym rejonie Ukrainy były kontynuowane. Używano też argumentu, że nieprzeszkoleni w obsłudze zaawansowanej broni przeciwlotniczej separatyści (nazywani w rosyjskich mediach powstańcami lub obrońcami) nie byli w stanie zestrzelić samolotu lecącego na dużej wysokości. Rosyjska telewizja wyciągnęła więc wniosek, że mogli to zrobić ukraińscy żołnierze. Pojawiły się też spekulacje, że Ukraińcy chcieli zestrzelić samolot, którym w tym czasie leciał z Brazylii prezydent Rosji Władimir Putin. Przypominano również, że w 2001 roku ukraińska armia podczas ćwiczeń na Krymie zestrzeliła nad Morzem Czarnym rosyjski samolot pasażerski. Jeden z ekspertów, który wystąpił w Rossija 24 przekonywał, że Ukraina będzie musiała teraz wypłacać olbrzymie odszkodowania rodzinom ofiar katastrofy.
Materiały w rosyjskich serwisach internetowych miały podobną wymowę. Publikowały one np. 10 pytań rosyjskiego ministerstwa obrony do ukraińskiej armii. Rosjanie wskazują w nich, że dziwnym się wydaje, iż ukraińskie siły we wschodniej Ukrainie miały systemy broni przeciwlotniczej, gdyż separatyści nie wykorzystują w walkach lotnictwa. W niedzielę materiały dotyczące katastrofy malezyjskiego samolotu zaczęły schodzić z czołówek rosyjskich serwisów internetowych.
(20.07.2014)










