Warto było zostać po pracy
Rozmowa z Dariuszem Delmanowiczem, zwycięzcą Grand Press Photo 2014 w kategorii Sport.
Naprawdę nie lubi Pan żużla? Tak Pan powiedział, odbierając nagrodę.
Od jakiegoś czasu zawody żużlowe są dla mnie nużące, strasznie przewidywalne. Trudno o nowe ciekawe kadry, a dla potrzeb agencji PAP muszę na bieżąco dostarczać serwis z zawodów żużlowych. W przypadku tego zdjęcia sytuacja była inna. To był wypadek. Duńczyk Hans Andersen po upadku na torze podczas indywidualnych mistrzostw Europy leżał i trzymał się za chyba złamaną rękę. Wcześniej koziołkował. To zdarzyło się pod koniec zawodów, kiedy już praktycznie byłem po zdjęciach i jeszcze na chwilę wyciągnąłem aparat.
Czyli czasem warto zostać po pracy?
Tak. W tym wypadku zostałem na zawodach, ale właściwie jako widz. I wtedy doszło do tej kraksy. Na szczęście zawsze jestem czujny.
Nieszczęście zawodników to dla fotografa szczęście?
Skłamałbym, gdybym powiedział, że fotoreporterzy nie czekają na upadki zawodników na torze. To jest częścią tej pracy. Kraksy się zdarzają i dodają kolorytu zawodom żużlowym. Bez nich żużel jest sportem bardzo przewidywalnym i trudno o jakieś niezwykłe ujęcie.
Który sport jest najatrakcyjniejszy dla fotografa?
Piłka nożna. Jest całkowicie nieprzewidywalna. Jest tam mnóstwo fotogenicznych sytuacji.
Którą dyscyplinę sportu najbardziej lubi Pan fotografować?
Siatkówkę. Ale ja robię wszystko, na co mam zlecenie z agencji. Poza zleceniami PAP zdarza mi się jeździć na jakieś mecze piłki nożnej piątej ligi rozgrywane na pastwiskach. Tam, z daleka od wielkich stadionów, też szukam ciekawych zdjęć. Bo tam, wbrew pozorom, też się toczy sportowe życie.
Rozmawiała Agata Małkowska-Szozda
(11.05.2014)