Dział: PRASA

Dodano: Kwiecień 29, 2014

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

Łazarewicz do Jachowicza: "Hieny Roku Twoi koledzy nigdy mi nie przyznali"

Po tym jak sąd prawmocnie uznał racje Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich w sprawie nominacji Cezarego Łazarewicza do Hieny Roku - Jerzy Jachowicz na SDP.pl napisał: "Jak najbardziej zasłużona Hiena Roku i nieodwołalnie". Łazarewicz mu odpowiada: "Wbrew temu, co napisałeś, nagrody tej Twoi koledzy nigdy mi nie przyznali".

Jak już informowaliśmy Sąd Apelacyjny w Warszawie uznał, że SDP nie musi przepraszać Cezarego Łazarewicza za nominowanie go do antynagrody Hiena Roku za tekst o ojcu braci Kaczyńskich.
Komentując wyrok na stronie SDP.pl Jerzy Jachowicz (publicysta tygodnika "W Sieci") w tekście pt.: "Jak najbardziej zasłużona Hiena Roku i nieodwołalnie" napisał:
Znam Czarka Łazarewicza od ponad 20 lat. Zapowiadał się jako wyjątkowo zdolny dziennikarz, świetny reportażysta, podejmujący niełatwe tematy, często demaskujące nadużycia władzy. Ostatnie lata jego działalności dziennikarskiej to, jak mawiał właśnie Lech Kaczyński „staczanie się w dół”. Swoisty szczyt tego upadku etosu dziennikarza to był właśnie tekst, który stał się podstawą do mało pochlebnej nagrody.  Napisanie tego paszkwilu na ojca braci Kaczyńskich, było tylko pierwszym krokiem upadku Łazarewicza.  Drugim, jeszcze bardziej kompromitującym, było podanie do sądu Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Organizacji, która go do tej anty-nagrody „Hieny Roku” nominowała. Jego roszczenia to też objaw buty autora wrednego tekstu oraz degeneracji obyczajów, jakie dotykają niekiedy naszą branżę. 
Zamiast siedzieć cicho jak mysz pod miotłą i dokonać wewnętrznego rachunku, który mógłby doprowadzić Łazarewicza do zmycia z siebie brudu, który na nim osiadł, oskarżeniem Stowarzyszenia ściągnął na siebie nowe pokłady nieczystości. To już nie tylko koledzy z branży nadali mu odstręczający stempel, ale sąd, który nie jest uwikłany w żadne wewnętrzne rozgrywki środowiska mediów, co sugerował w swym oskarżeniu Łazarewicz.
Dobrze byłoby gdyby decyzja Sądu Apelacyjnego, kończąca praktycznie ten spór, była przestrogą dla potencjalnych naśladowców „zaangażowanego dziennikarstwa politycznego”, łamiącego podstawowe reguły naszego zawodu.

Tak odpowiada na te zarzuty Cezary Łazarewicz (dziennikarz "Wprost") na swoim blogu we wpisie: "Do Jurka Jachowicza":
Jurku, to prawda: sąd nie podzielił moich wątpliwości i odrzucił moją apelację. To, jak zauważyłem, sprawiło ci niezwykłą radość.
(...)
Artykuł nie spodobał się Jarosławowi Kaczyńskiemu i postanowił dać mi odpór w zaprzyjaźnionej z nim Gazecie Polskiej. Z tego, co pamiętam, mikrofon prezesowi podstawiała Twoja koleżanka z SDP Joanna Lichocka. Jarosław Kaczyński nie odniósł się do większości faktów opublikowanych w tekście. Stwierdził jedynie, że to same insynuacje. Nie próbował niczego prostować, tylko obrzucił mnie inwektywami.
Myślę, że tak naprawdę poszło o jedno zdanie, które Rajmund Kaczyński powiedział swojej koleżance z kompanii K-2 Zofii Kowalewskiej-Jastrzębskiej, a które umieściłem w moim tekście: - Boże, uchroń Polskę przed moimi synami narwańcami.
Kilka dni po wywiadzie, w którym Jarosław Kaczyński pogroził mi palcem, dostałem od Twoich kolegów z SDP maila z informacją, że nominowali mnie do antynagrody - hieny roku. Wbrew temu, co napisałeś, nagrody tej Twoi koledzy nigdy mi nie przyznali. Może dlatego, że w samym SDP budziła ona wiele kontrowersji. Honorowy przewodniczący SDP Stefan Bratkowski zaczął Was wtedy nazywać przybudówką PiS, a Andrzej Bober – partyjną jaczejką – i na znak protestu odszedł ze Stowarzyszenia.
Wielu moich kolegów namawiało mnie, żebym dał sobie z sądem spokój. Ja upierałem się, że warto iść do sądu. Nie każdy przecież wie, że kilka lat temu władzę w tej szacownej i zasłużonej dziennikarskiej organizacji przejęła grupa ludzi związana z jedną partią polityczną. I że od tamtej pory nie ma ona prawa wypowiadać się w imieniu całego środowiska dziennikarskiego. Bo jak uczciwie ma ocenić tekst o Rajmundzie Kaczyńskim człowiek, który robi Jarosławowi Kaczyńskiemu konferansjerkę w czasie jego występów i bierze pieniądze od  PiS na prowadzoną przez siebie działalność? Jak mogą mnie oceniać ludzie, którzy są na liście płac PiS, a udają niezależnych dziennikarzy? A to właśnie oni nominowali mnie do tej Waszej antynagrody. Uznali, że o ojcu Kaczyńskich pisać nie wolno, choć jednocześnie w prawicowej prasie ukazywały się teksty o matkach i ojcach innych. Twoi koledzy obrzucali mnie inwektywami, ale nie potrafili wskazać choćby jednego nieprawdziwego zdania, które było w tekście o Rajmundzie Kaczyńskim.

Poszedłem do sądu, bo nie godziłem się by tacy ludzie wyznaczali standardy w dziennikarstwie.
Jurku, dlaczego nie reagowałeś, gdy Twoi koledzy mieszali z błotem rodzinę prezydenta Bronisława Komorowskiego, Danuty Wałęsy, czy lustrowali do siódmego pokolenia tych, którzy PiSowi zaleźli za skórę.
Dlaczego nie zareagowałeś, gdy Twoi koledzy oskarżali śmiertelnie chorego Andrzeja Turskiego o pijaństwo, a tuż przed pogrzebem rozpoczęli proces lustracji jego rodziców?.
Pewnie, że jest mi przykro, że sąd nie podzielił mojego zdania. Tym bardziej, że ten wyrok daje Twoim kolegom z SDP przyzwolenie na dalsze linczowanie i obrażanie ludzi, którzy im się z powodów ideologicznych nie podobają.

 

(29.04.2014)

* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.