Ten reportaż miesiąc odchorowywałem
Rozmowa z Bartoszem T. Wielińskim, laureatem Grand Press w kategorii Reportaż prasowy
Jak trafił Pan na ten temat reportażu „Jesteś nr. 71” (tu go można przeczytać)?
Jestem depeszowcem i pracuję w dziale zagranicznym „Gazety Wyborczej”. Od 2005 roku byłe byłem korespondentem w Niemczech. Obserwuję więc kraje niemieckojęzyczne, w tym właśnie Austrię, w której w 2011 roku wybuchła afera z biciem i wykorzystywaniem seksualnym dzieci w domach dziecka. Zaczęło się od ośrodka pod Wiedniem, a potem ruszyła lawina. Ludzie sami zaczęli się zgłaszać, chcieli mówić, o tym, co się działo. Wśród nich był główny bohater mojego tekstu, Jenö Molnar, który pozwał władze Austrii żądając odszkodowania za wyrządzone krzywdy. Zaczęło się więc od tekstów depeszowych, aż w końcu powstawał reportaż.
Ile czasu poświęcił Pan na gromadzenie materiałów?
Zbieranie materiałów musiałem zorganizować w jak najkrótszym czasie, bo jestem ojcem bliźniaków, które wtedy miały niewiele ponad rok i nie chciałem zostawiać z nimi samej żony. Gdy piszę duże teksty, to zazwyczaj dotyczą one historii i moim głównym problemem jest to, że nie potrafię w pełni zobaczyć sylwetek ludzi, o których piszę. W tym przypadku bohaterów miałem jak na dłoni: zdezelowanych, zniszczonych. Oni w oczach mieli po prostu miazgę. W tych domach dziecka, w których się wychowali, panował potworny, nazistowski system – mimo, że czasy się zmieniły, tam panowała wciąż Trzecia Rzesza. Do tego dochodziło wykorzystywanie seksualne. Ci ludzie otwarcie mówili o tym, co przeszli, a mnie bardzo zależało, by na podstawie wspomnień tych ludzi doszło do jakiegoś ruchu, zmian. I coś zaczyna się dziać.
Jak Pan sobie radził z tym bagażem dramatów ludzkich, o których Pan usłyszał?
To, co oni przeżyli, to było piekło. Miesiąc to odchorowywałem, ale takie obciążenie psychiczne jest wliczone w koszt reportażu. Gdy piszę o obozach koncentracyjnych, to też to odchorowuję. To na każdym zostawiłoby ślad, ale wierzę, że pomogłem tym ludziom. Oni chcieli być wysłuchani. Opowiadanie o tych przeżyciach ujmowało im cierpienia, w jakiś sposób ich oczyszczało. Choć to są wspomnienia sprzed wielu lat, oni cierpią do dziś i psychicznie, i także fizycznie, bo tamte przeżycia bardzo poważnie wpłynęły na ich zdrowie.
Czy utrzymuje Pan kontakt z bohaterem swojego reportażu - Jenö Molnarem?
Mam kontakt z ludźmi, o których pisałem. A sprawę Jenö będę kontynuował, jeśli uda mu się wygrać z władzami landu. Bardzo życzę mu tego zwycięstwa.
Rozmawiała Anna Małuch
fot. Szymon Jankowski
(15.12.2013)