"Do Rzeczy" ze zdjęciami ze Smoleńska, do których wciąż nikt się nie przyznaje

"Tygodnik do Rzeczy" dowodzi, że fotografia zdobyta przez "wSieci" nie jest fotomontażem
"Tygodnik do Rzeczy" (Orle Pióro) opublikował wczoraj serię fotografii ze spotkania premierów Polski i Rosji zrobione po katastrofie prezydenckiego samolotu. Tym samym tygodnik dowodzi, że opublikowane wcześniej przez tygodnik "W Sieci" (Fratria) zdjęcie, na którym Donald Tusk i Władimir Putin uśmiechają się do siebie, nie jest fotomontażem, co sugerował minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski i rzecznik rządu Paweł Graś. Co gorsza, zdjęcia te prawdopodobnie były ukrywane przed mediami.
Zdjęcie uśmiechających się do siebie premierów opublikował pod koniec października br. tygodnik "W Sieci". Ma ono pokazywać, że nastrój na miejscu katastrofy 10 kwietnia 2010 roku nie był żałobny. Redakcja "W Sieci" nie ujawniła, jak zdobyła fotografię, a minister Radosław Sikorski i rzecznik rządu Paweł Graś zaapelowali do niej o udostępnienie oryginału do ekspertyzy, żeby wyjaśnić, czy nie jest ono fotomontażem. Krótko po tym "Newsweek Polska" zasugerował, że autorem zdjęcia może być Grzegorz Rogiński - były fotograf premiera zwolniony z Kancelarii Premiera na krótko przed osiągnięciem wieku przedemerytalnego. On sam w oświadczeniu zamieszczonym na Facebooku zaprzeczył temu. "Nie wiem, czy zdjęcie pochodzi ze zbiorów KPRM. Nie mam też żadnej wiedzy, kto i w jakich okolicznościach je wykonał oraz przekazał redakcji tygodnika »wSieci«. Fakt, iż byłem jednym z wielu fotografów obecnych na miejscu katastrofy w Smoleńsku nie daje podstaw do publicznych sugestii czy oskarżeń o stosowanie przeze mnie nieetycznych zachowań oraz angażowanie się w walkę polityczną" - napisał fotoreporter.
Cezary Gmyz w opublikowanym wczoraj artykule w "Tygodniku do Rzeczy" twierdzi, że zdjęcie wyciekło z Centrum Informacyjnego Rządu. Świadczyć mają o tym inne zdjęcia z 10 kwietnia 2010 roku przekazane redakcji "Do Rzeczy" na jej prośbę przez CIR. Redakcja otrzymała 30 fotografii, ale najwcześniejszy plik nosi numer 1111, a najpóźniejszy – 1517. Wynika z tego, że brakuje co najmniej 400 zdjęć wykonanych tego dnia w Smoleńsku. Wczoraj tygodnik opublikował całą sekwencję zdjęć pokazującą, jak doszło do sytuacji, w której premierzy się uśmiechają. "To nie był przypadkowy kadr ani fotomontaż" – napisał na Twitterze Gmyz i dodał, że według jego wiedzy było to zdjęcie wykonane przez polskiego fotografa, ale ukrywane przez Centrum Informacyjne Rządu.
CIR nie odpowiedziało wczoraj na pytania "Presserwisu".
- Ujawnienie tego zdjęcia stało się okazją do spekulacji - mówi Dariusz Tworzydło, specjalista w dziedzinie komunikacji społecznej z Uniwersytetu Wrocławskiego. - Najlepszym wyjściem dla rządu z tej sytuacji byłoby krótkie wyjaśnienie okoliczności zrobienia zdjęcia i kontekstu, prawdopodobnie przywitania. Byłoby mniej spekulacji na temat tego, co naprawdę wydarzyło się w Smoleńsku między Putinem i Tuskiem – komentuje Tworzydło.
MW
