Dział: OPINIE

Dodano: Marzec 23, 2013

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

Irak – to już 10 lat

W tym tygodniu mija dziesiąta rocznica szokującego i zatrważającego bombardowania Bagdadu, które rozpoczęło długotrwały konflikt.

Pierwszy raz pojechałem do Iraku gdy miałem 28 lat i byłem producentem programów Andersona Coopera dla CNN. O prawdziwych doświadczeniach mogę jednak mówić od 2006 roku, kiedy to zostałem tam wysłany na cztery lata. Relacjonowałem już wydarzenia z 11 września 2001, opowiadałem o skutkach huraganu Katrina oraz wojnie w Libii, ale sytuacja w Iraku była tak ekstremalna, że szokowała nawet ludzi z większym niż moje doświadczeniem. Poziom przemocy i brutalności był wręcz astronomiczny. W kulminacyjnym punkcie konfliktu okaleczone zwłoki codziennie dosłownie piętrzyły się na ulicach, w każdej chwili można było zostać postrzelonym.
W 2006 w Bagdadzie zacząłem pracować z Michaelem Ware'em, który wtedy właśnie przeszedł do CNN z “Time”. To były czasy przed mediami społecznościowymi, a telewizyjne relacje polegały przede wszystkim na wyliczaniu zabitych przy okazji kolejnych wybuchów bomb w samochodach. My woleliśmy się skupić na pogłębionym, analitycznym dziennikarstwie, trudnym w przypadku korespondencji telewizyjnej z Iraku. Idealistycznie zakładaliśmy, że zabierzemy trochę mocy kolegom z prasy. I tu pojawił się Ware.
Mieszkaliśmy w Czerwonej Strefie, z daleka względnego bezpieczeństwa Strefy Zielonej, napięcie było ogromne. Jednym z najtrudniejszych wyzwań było zorientowanie się w podziałach religijnych i sektach w Iraku. Ze względu na wyjątkową wrogość między szyitami a sunnitami potrzebowaliśmy ekip z obu stron, właściwie wszystko było podwójne.
Ze sprzętem także mieliśmy kłopot. Duże profesjonalne kamery naramienne, będące wtedy w użyciu, były nie tylko niewygodne w obsłudze, ale też mogły się okazać niebezpieczne. Łatwo można je było pomylić z bronią. Mniejsze kamery cyfrowe były wciąż nowe i dosyć proste, ale bezpieczniejsze i bardziej praktyczne.
Reportaże z Iraku mogły być robione bezpośrednio z obozu wojskowego. Pod dowództwem gen. Davida Petreusa wojsko amerykańskie było znacznie bardziej dostępne dla mediów niż wcześniej. Nigdy nie pozwoliliśmy, żeby armia nam dyktowała albo wskazywała kierunki w pogoni za tematem. Ze względów etycznych należało być przezroczystym.
Wojna w Iraku wyprzedziła pojawienie się smartfonów, które zupełnie zmieniły sposób relacjonowania konfliktów. W 2006 sieć komórkowa w Bagdadzie właściwie nie funkcjonowała, co sprawiło, że nasze przenośne terminale satelitarne stały się po prostu niepraktyczne. Nie mogliśmy się zainstalować na ulicy, bo automatycznie stawaliśmy się celem, musieliśmy więc korzystać z bezpiecznych lokalizacji, żeby spokojnie wysłać materiały. Zdarzały się też nagrania z telefonów komórkowych – ktoś dosłownie zjawiał się w redakcji z telefonem zawierającym film sprzed tygodnia.
W ostatnich pięciu latach w mediach społecznościowych nastąpiły dwa kluczowe momenty. Pierwszy wtedy, gdy ludzie zorientowali się, że sami mogą opowiedzieć światu, co się dzieje. Drugi jakieś 15 sekund później, kiedy dotarło do nich, że mogą tę informację zmanipulować. Wojna w Iraku była ostatnią wojną przed rewolucją mediów społecznościowych, to były prostsze czasy. Wtedy liczyły się agencje prasowe i sieć zaufanych profesjonalistów, dziś duża część pracy w stacji informacyjnej polega na weryfikacji treści. A to bywa pracochłonne.
W Iraku byłem świadkiem przerażających rzeczy. Podobnie jak na wielu moich kolegów, to miało na mnie bardzo duży wpływ. Po powrocie nawet większy, niż w czasie pobytu, kiedy po prostu należało wykonywać swoją pracę. Zarówno ze względów zawodowych, jak i osobistych wciąż śledzę wydarzenia w tym regionie. Bez wątpienia kraj jest  teraz znacznie bezpieczniejszy, ale uwaga świata przesunęła się na inne konflikty. A w Iraku wciąż wrze. Dlatego tak ważne jest, abyśmy się na w tym tygodniu skoncentrowali, bo nie wolno zakładać, że chwiejny pokój w Iraku na pewno się utrzyma.

(23.03.2013)

* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.