Sąd ponownie zajmie się lustracją Ireny Dziedzic
Ruszył ponowny proces autolustracyjny znanej w PRL dziennikarki Ireny Dziedzic. Chce ona uznania przez sąd, że nie była tajnym współpracownikiem służb PRL. Według IPN w latach 1958-1966 świadomie i tajnie współpracowała z SB.
W ubiegłym roku sąd apelacyjny w Warszawie uchylił wcześniejszy wyrok sądu okręgowego o "kłamstwie lustracyjnym" Dziedzic. Uznano, że sąd okręgowy nie wykazał, by miała ona świadomość współpracy oraz by w ogóle doszło do jej "materializacji".
W 2006 roku "Newsweek Polska", a potem m.in. program "Misja Specjalna" w TVP podały nazwisko Dziedzic wśród dziennikarzy PRL, którzy mieli być tajnymi współpracownikami. Dziedzic zaprzeczała, by była TW "Marleną" i wniosła do sądu o autolustrację. W sądzie okręgowym mówiła, że uważa się za wieloletnią ofiarę tajnych służb, bo sprawa jej rzekomej współpracy miała być zemstą wysokiego oficera służb za to, że w latach 50. nie chciała z nim zatańczyć, a potem poskarżyła się do KC PZPR, że za odmowę przetrzymano ją przez całą noc. Jej zdaniem akta "wszystko przedstawiają w esbeckiej interpretacji".
Dziedzic pracę dziennikarską zaczęła w 1946 roku. Pracowała m.in. w "Expressie Wieczornym" i w Polskim Radiu, a od 1956 roku w TVP. Stworzyła talk-show "Tele-Echo", który prowadziła 25 lat (do kwietnia 1981 roku). Od 1983 do 1991 roku prowadziła "Wywiady Ireny Dziedzic". (SK, PAP)
(11.04.2012)
