Przyciągać do marki
Rozmowa z Olivierem Bonsartem, przewodniczącym International Newspaper Marketing Association i dyrektorem generalnym francuskiego dziennika „Quest France”
Pana stwierdzenie podczas wystąpienia na PressForum, że wydawcy przeżywają właśnie najbardziej fantastyczny okres zmian na ryku prasowym, było poważną konkluzją czy żartem?
Powiedziałem to jak najbardziej poważnie. Oczywiście, podczas tak wielkich zmian, jakie dziś obserwujemy, jedne wydawnictwa będą tracić, inne zyskiwać. Ale nie stanie się tak, że przetrwają tylko najwięksi. Przetrwają ci, którzy będą się umieli się zaadaptować do potrzeb nowego rynku. To bardziej kwestia managementu niż pieniędzy. We Francji sytuacja na rynku prasowym, szczególnie dla gazet, jest bardzo trudna – jak zapewne i w Polsce – lecz gdyby wydawcy wcześniej się zorientowali, że trzeba się przystosować do nowej rzeczywistości, byłoby im łatwiej. Mimo to wciąż mają szansę na zmiany. I to wyzwanie uważam za fascynujące.
Uważa Pan, że gazety powinny się skupić na szukaniu nowych miejsc na rynku, wchodząc bardziej w Internet i usługi mobilne – tylko że wtedy rola prasy jako takiej będzie spadać.
Owszem, lecz co jest najważniejsze dla wydawcy prasy: drukowanie gazety czy dostarczanie informacji?
Informuje też telewizja czy radio. Dla wydawcy ważne jest, by drukował swój tytuł.
To błędne myślenie. Misją wydawcy jest informowanie społeczeństwa, a nie drukowanie gazety.
Czyli jeśli wydawca „The New York Times” zakłada, że może za pięć lat tytuł będzie istniał jedynie w Internecie, to rokuje dobrą przyszłość dla rynku prasowego?
Nie sądzę, by się tak stało za pięć lat, może za dwadzieścia. Powtarzam: to kwestia zaadaptowania się. Jeśli w gazecie nie ma już newsów, bo te podają radio, telewizja i Internet, dlaczego mamy ją dalej utrzymywać? To tak, jak z żaglowcami: kiedyś były głównym środkiem komunikacji na morzu, potem zastąpiły je parowce. Ale żaglowce nie zniknęły, tylko pełnią inną funkcję. Skończyła się rola gazet jako głównego dostarczyciela informacji. Ta epoka jest za nami. Lecz są nisze, które gazety wciąż będą wypełniać.
Gazety mają dziś problem z pozyskaniem młodego czytelnika. Według Pana najlepszym sposobem na to jest dotarcie do niego poprzez stronę internetową czy serwisy multimedialne. Tylko że taki odbiorca niekoniecznie przekona się do drukowanej gazety.
Ale przekona się do jej marki. Dla wydawcy najważniejsze jest dziś, by przekonać czytelników do takiego sposobu informowania, jaki on proponuje – obojętnie, czy będzie to w gazecie, na stronie internetowej, czy w telefonie komórkowym.
Wydawcy potrzebują pieniędzy. A te wciąż pochodzą głównie z reklam w wydaniach drukowanych, nie ze stron internetowych.
Nie ma jednego rozwiązania na wszystkie problemy. Każdy rynek ma swoją logikę. Nie umiem odpowiedzieć, czy za dwadzieścia lat wciąż będziemy wydawali gazety, czy będziemy mieć na to środki. Sądzę jednak, że musimy wejść w multimedia, by te pieniądze mieć.
Które gazety Pana zdaniem przystosowały się jak dotąd najlepiej do nowej rzeczywistości?
Na przykład dzienniki japońskie i norweskie. Koncern Schibsted ma dobrą strategię i z tego, co wiem, większość przychodów tego wydawcy pochodzi już z sieci.
Rozmawiała Renata Gluza
Renata Gluza