Skarby Ziemi
Ed Conway
SZCZELINY
KRAKÓW 2024
Gdyby zapytać na ulicy o najnudniejsze kierunki studiów, materiałoznawstwo miałoby szansę na wysoką pozycję w rankingu. Nie brzmi tak dobrze jak archeologia, japonistyka czy nowe technologie w mediach, nie ma w materiałoznawstwie nadziei na fascynujące podróże, odkrywanie nowych światów ani poznawanie ciekawych ludzi. Po zerknięciu na okładkę – a tam „Skarby Ziemi” i podtytuł „Sześć surowców, które zadecydują o przetrwaniu naszej cywilizacji” – ziewanie byłoby usprawiedliwione. Ale potem, z każdą kolejną stroną, podróż, w jaką zabiera nas Ed Conway, porywa coraz bardziej. Ogromna w tym zasługa autora, który w opowieści o piasku, miedzi czy ropie wplata wątki historyczne i polityczne, a wszystko to widzi w szerokim kontekście rozwoju gospodarki światowej. Nie przynudza, a dowodem niech będzie przykład pierwszy z brzegu: „Ryby zjadają korale, absorbują składniki odżywcze i wydalają pozostały węglan wapnia na dno morskie. Ogólnie rzecz ujmując, im bielsza i cieplejsza plaża, tym większe prawdopodobieństwo, że wyszła z odbytu papugoryby”.
Nie jest to jednak jedynie wesoła opowieść o dziejach planety, która podarowała nam cenne surowce, dzięki którym jako tako żyjemy, lecz podszyta troską o przyszłość ludzkości ballada o zasobach naturalnych, których zużywamy coraz więcej i szybciej. Autor z rozległą wiedzą o technologii, geologii, polityce i historii nie prawi morałów zza biurka – jedzie do Utah zobaczyć, jak pozyskuje się złoto i przygląda się z bliska gigafabryce Tesli w Nevadzie, gdzie produkuje się litowo-jonowe akumulatory. To wartość tej książki. Ma więc Conway legitymację, by wezwać do „szukania harmonii z naszą planetą”.
MAT