Przypisy, czyli krótka historia 8 długich lat
Jerzy Baczyński
POLITYKA
WARSZAWA 2023
Trudno o banalniejszy pomysł: wstępniaki z tygodnika zebrane po ośmiu latach w książkę. „To – jak pisze sam autor – nie brzmi specjalnie pociągająco i na ogół zapowiada jakiś okolicznościowy komentarz”. Taki tom najczęściej kartkuje się w księgarni i odkłada z poczuciem ulgi, że nie trzeba wydawać 40 zł.
Z tą książką jest inaczej. Baczyński udowodnił, że przenikliwy obserwator o lekkim piórze, który dokona ostrej selekcji tekstów i podda je uważnej redakcji, usuwając nieczytelne po czasie fragmenty, ma szansę stworzyć zbiór artykułów, który zaskoczy świeżością.
Autor przygląda się kolejnym wydarzeniom w Polsce i okolicy z dociekliwością naukowca i pasją autentycznego miłośnika polityki. Dlatego czasem daje się ponieść przesadnej nadziei: „Nastrój pochodu złośliwy, owszem, ale nie agresywny, raczej zabawowy niż wściekły, nie powinien mylić. W Polsce polityka wyszła na ulice”. Jak pamiętamy, szybko z nich zeszła, by pojawić się dopiero po latach i odegrać pewną rolę w czasie zmiany.
Te teksty wyciągają z ukrycia ludzi i zdarzenia, o których już prawie zapomnieliśmy: nocne przemocowe głosowania w Sejmie, pierwsze grzeczne protesty uliczne, naszą wiarę, że Polskę uratuje Unia Europejska albo Komisja Wenecka, wstrząsający gest samospalenia Piotra Szczęsnego, protesty kobiet przeciw delegalizacji aborcji albo przegrane eurowybory.
Im bliżej współczesności, tym czytelnik lepiej pamięta opisywane wydarzenia, ale któż z nas byłby tak przenikliwy jak autor, by już w marcu 2016 roku napisać: „Bez wyraźnych przepowiedni socjologów, bez objawów społecznej depresji, nawet bez imigrantów i obcych, lęgnie się jakiś narodowy socjalizm, gdzie rolę »obcych etnicznie« pełnią polityczni przeciwnicy”.
Zbiorowym wysiłkiem wyborców ten „narodowy socjalizm” odchodzi na jakiś czas w zapomnienie. A co spowodowało, że do tego doszło, przeczytamy pewnie w kolejnych „Przypisach po PiS-ach”.
CP