Jak portal Grono.net ujawnił dane swoich użytkowników
17.01.2007, 07:33
Wyciek danych przez wyszukiwarkę Google opisuje "Rzeczpospolita".
- Numer mojego telefonu, choć zaznaczyłem wyraźnie, że ma być dostępny tylko dla znajomych, widoczny jest przez Google dla wszystkich - oburza się ARTI na forum Grono.net. Wrzawa wybuchła, gdy informację o wycieku opublikował jeden z internautów na portalu Wiadomosci24.pl. Grono, jeden z największych w Polsce serwisów społecznościowych -ma400 tys. aktywnych użytkowników. Zamieszczają tam informacje o sobie, zdjęcia, rozmawiają na forach dyskusyjnych. Grono jestserwisem ekskluzywnym. Może się do niego dostać tylko osoba wprowadzona przez kogoś "z wewnątrz". Poza tym każdy internauta może ustawić opcję, że informacje o nim widzą tylko wybrane osoby. - Swoje zdjęcia umieszczałam na portalu ze świadomością, że są tylko dla zarejestrowanych. To złamanie regulaminu - dodaje Magda, która korzysta z Grono.net od kwietnia 2005 roku. "Tylko Ty decydujesz, jakie informacje o Tobie zobaczą inni. Twoje dane są z nami bezpieczne" - piszą właściciele Grona na stronie internetowej. Okazało się jednak, że w grudniu wystarczyło wpisać w wyszukiwarce Google nazwisko albo pseudonim danej osoby w Gronie, by każdy mógł poczytać informacje na jej temat zamieszczone na-teoretycznie zamkniętym - portalu. Wszystko przez źle skonfigurowany program Google do analizowania treści serwisów i automatycznego umieszczania w nich reklam. Przedstawiciele Google'a, choć nie wprost, mówią, że zawinili informatycy Grono.net. - O tym, czy jakieś strony są dostępne w wyszukiwarce, decyduje ich właściciel poprzez odpowiednią konfigurację strony - tłumaczy Artur Waliszewski, country Business Manager Google Polska. Co na to przedstawiciele portalu? -Przepraszamy za błąd. Nie uważamy, że tylko my zawiniliśmy, ale dla dobra naszych użytkowników zdecydowaliśmy się całkowicie usunąć Grono z wyszukiwarki Google - wyjaśnia Andrzej Sienkiewicz, Chief Product Officer wGrono.net. Czy to wystarczy internautom? - Najgorsze jest to, że udostępniono treść forów tematycznych. Ludzie piszą tam osobiste rzeczy. Są np. fora o homoseksualizmie, a nie każdy chce, by cała Polska wiedziała, że systematycznie tam dyskutuje - dodaje Magda. Andrzej Sienkiewicz broni portalu. - Większość informacji i tak zawsze była powszechnie dostępna, anp. wiadomości przesyłane przez użytkowników nigdzie nie wypłynęły. Poza tym nasze badania wykazały, że prawie żaden z naszych użytkowników nie miał tam poczucia intymności. Najważniejsza okazała się autoprezentacja, możliwość pokazania innym - dodaje Sienkiewicz.(oprac. BW, 17.01.2007)
* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
