"Squid Game" pokazuje, że do sukcesu wystarczą media społecznościowe
"Squid Game" opowiada historię 456 zawodników, którzy zwabieni dużymi pieniędzmi, decydują się na wzięcie udziału w tajemniczej i zabójczej grze (fot. materiały prasowe)
Koreański serial "Squid Game" jest najchętniej oglądaną produkcją w historii Netflixa. Zdaniem szefa działu kultury Antywebu sukces "Squid Game" pokazuje, że nie tylko amerykańska kinematografia ma coś ciekawego do zaprezentowania widzowi.
Południowokoreański dziewięcioodcinkowy serial przez miesiąc zobaczyło 111 mln widzów. To ponad połowa wszystkich zarejestrowanych w serwisie streamingowym.
Szef działu kultura w serwisie Antyweb.pl Konrad Kozłowski przypomina, że "Squid Game" nie miał dużej kampanii reklamowej ani w Polsce, ani w wielu innych regionach. – Okazało się, że do sukcesu wystarczą media społecznościowe i informacja podawana pocztą pantoflową, co przy ogromnej bazie użytkowników Netflixa błyskawicznie przełożyło się na rekordowy wynik pod względem oglądalności – zaznacza Kozłowski.
Powiew świeżości
"Squid Game" opowiada historię grupy tonących w długach 456 zawodników, którzy zwabieni dużymi pieniędzmi, decydują się na wzięcie udziału w tajemniczej i zabójczej grze. Aby wygrać, muszą bezbłędnie wykonać zadania inspirowane dziecięcymi grami podwórkowymi.
– To też nie jest przypadek, że zwariowaliśmy na punkcie "Squid Game" w czasie pandemii, która tylko pogłębiła nierówności społeczno-ekonomiczne. Łatwiej zrozumieć desperację towarzyszącą bohaterom gry na śmierć i życie o wielkie pieniądze, kiedy sami zmagamy się z różnego rodzaju trudnościami – mówi Marta Wawrzyn, współzałożycielka serwisu Serialowa.pl. – Do tego to serial inny od wszystkiego, co widzieliśmy wcześniej - krwawa jatka na kolorowym placu zabaw robi piorunujące wrażenie już na dzień dobry, a w kolejnych odcinkach serial znajduje mnóstwo sposobów, by ciągle zaskakiwać widzów, przyzwyczajonych do innego typu narracji. Jednocześnie nie jest to typowa, hermetyczna koreańska drama, taka tylko dla fanów gatunku. Reżyser sprawnie bawi się schematami, znanymi i z japońskich komiksów, i z amerykańskich hitów w stylu "Igrzysk śmierci". To serial mainstreamowy w duchu - zrozumiały i atrakcyjny dla każdego.
– Serial daje możliwość obejrzenia czegoś egzotycznego, co do tej pory było niedostępne dla widzów. Wcześniej dostęp do produkcji z tego regionu był ograniczony. Netflix łamie bariery geograficzne i daje dostęp do seriali z całego świata – hiszpańskiego "Domu z papieru", niemieckiego "Dark", czy teraz koreańskiego "Squid Game" – wymienia Kozłowski. – Okazuje się, że nie tylko amerykańska kinematografia ma coś ciekawego do zaprezentowania, a za sprawą dużych platform streamingowych kończy się problem z dystrybucją, która do tej pory ograniczała zasięgi.
Także Marta Węgrzyn sugeruje, że dzięki Netflixowi lokalne produkcje zyskują widownię. – Faktem jest, że - także dzięki Netfliksowi - w ostatnich latach oglądamy coraz więcej seriali z różnych stron świata. "Dom z papieru" zapoczątkował szał na produkcje hiszpańskie, wcześniej wszyscy chcieli zrobić kryminał w skandynawskim stylu, coraz ciekawsze seriale mają też Niemcy, Włosi czy Holendrzy. Międzynarodowa obecność na Netfliksie na pewno pomaga lokalnym twórcom - pozostaje tylko czekać aż któryś z polskich seriali odniesie podobny sukces – mówi Węgrzyn.
Jest jednak sceptyczna w stosunku do opinii, że za sprawą nowych produkcji te Hollywoodzkie stracą zainteresowanie. – Nie sądzę, żeby nagle miało nastąpić masowe odejście publiki od amerykańskich produkcji. Te rządzą i będą rządzić jeszcze długo, choćby dlatego, że Hollywood ma pieniądze, o jakich reszta świata może tylko pomarzyć – zaznacza Węgrzyn.
Szansa dla koreańskich twórców
Sukces "Squid game" przekłada się też na promocję samego kraju i języka. Od czasu premiery serialu serwisy i aplikacje oferujące usługi nauczania języków odzwieriedliły globalną obsesję na punkcie kultury Korei Południowej. Duolingo odnotowało 76 proc. wzrost liczby nowych użytkowników zapisujących się na naukę koreańskiego w Wielkiej Brytanii i 40 proc. w Stanach Zjednoczonych w ciągu dwóch tygodni po premierze programu.
Wawrzyn dodaje, że na sukcesie zyskają też koreańscy reżyserzy. – Koreańskie dramy od dawna mają swoich fanów, ale na pewno sukces "Squid Game" to wielka szansa przede wszystkim dla koreańskich twórców. Oni są teraz na fali, tak jak jak wcześniej Hiszpanie dzięki "Domowi z papieru". Tak jak Hwang Dong-hyuk, mają teraz szansę sprzedać projekty leżące w szufladzie od dekady i zaznajamiać międzynarodową publikę ze specyfiką swojego kraju – mówi Wawrzyn.
A to dopiero początek, bo Netflix ogłosił, że wyda w 2021 roku 500 mln dol. na seriale i filmy wyprodukowane w Korei Południowej.
Dotychczasowym rekordzistą pod względem oglądalności był brytyjski serial "Bridgertonowie" - po 28 dniach od premiery miał 82 mln widzów. Trzecią najczęściej oglądaną produkcją w historii serwisu jest francuski serial "Lupin" (ponad 70 mln w ciągu miesiąca).
Netflix ma na świecie 209 mln subskrybentów.
(BAE, 15.10.2021)