RMN podzielona ws. oceny "Wiadomości" po śmierci Adamowicza
Uchwała PO o bojkocie TVP na razie tylko wzmocniła pozycję Jacka Kurskiego na stanowisku prezesa (fot. Simona Supino/Press)
Członkowie Rady Mediów Narodowych z PiS są podzieleni w sprawie oceny materiału "Wiadomości" TVP 1 wyemitowanego po śmierci prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, ale Jacek Kurski o swoje stanowisko prezesa TVP nie musi się niepokoić.
Członkini RMN i posłanka PiS Elżbieta Kruk zapytana w środę w RMF FM przez Roberta Mazurka, czy TVP zdała egzamin po śmierci Pawła Adamowicza, odpowiedziała: "Pewnie jakieś uwagi zawsze można mieć, ale ja myślę, że się zachowała, jak należy". "W tej chwili, w ostatnim czasie, to nie mam zbyt dużo uwag do telewizji publicznej. W przeciwieństwie do wielu - wcale nie będę tak bardzo krytykowała tych »Wiadomości« sławetnych" - dodała Kruk.
Chodzi o wydanie "Wiadomości" z 14 stycznia, w których wyemitowano szeroko komentowany i krytykowany materiał o "mowie nienawiści". "Wiadomości" dopatrzyły się jej tylko w wypowiedziach polityków PO i osób krytykujących obecny rząd.
Inaczej niż Kruk ten materiał ocenia Joanna Lichocka z PiS, również członkini RMN. - Nadany dzień po śmierci prezydenta Pawła Adamowicza materiał rzeczywiście był jednostronny i w całym rzetelnie zrobionym wydaniu rzeczywiście był niedobry. Nie ma co nad tym dyskutować - mówi "Presserwisowi". - Ale robić z tego wielki oręż do walki z "Wiadomościami" i dziennikarzami, co robią politycy opozycji, jest absurdem - dodaje Lichocka.
"Wiadomości" oceniać nie chce przewodniczący RMN Krzysztof Czabański z PiS. - Nie będę się wypowiadać na temat poszczególnych audycji telewizyjnych - ucina.
W rozmowie z Robertem Mazurkiem w "Dzienniku Gazecie Prawnej" przewodniczący Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji Witold Kołodziejski ocenił, że błędem redakcji "Wiadomości" było pokazanie przykładów mowy nienawiści z jednej strony. "Nie ma co pudrować rzeczywistości, trzeba pokazywać złe zachowania bez względu na to, kto się ich dopuścił" – powiedział Kołodziejski.
31 stycznia odbędzie się posiedzenie Rady Mediów Narodowych. Członek RMN Grzegorz Podżorny (wybrany z rekomendacji Kukiz'15) złożył wniosek o odwołanie zarządu TVP. Popiera go Juliusz Braun, który trafił do RMN z rekomendacji PO.
- Nie zamierzam zgłaszać w porządku obrad wniosku pana Podżornego popartego przez pana Brauna - informuje Krzysztof Czabański, podtrzymując swoje stanowisko z końca zeszłego tygodnia. - Oczywiście na początku każdego posiedzenia każdy członek Rady Mediów Narodowych ma prawo wnieść swoje uwagi do zaproponowanego porządku obrad. Zapewne obaj panowie je wniosą i wtedy Rada będzie decydować, czy to uwzględnić w porządku obrad, czy nie - zaznacza Czabański.
Dymisji zarządu TVP domaga się lider PSL Władysław Kosiniak-Kamysz. Krótko po apelu szefa ludowców pojawiły się pogłoski, że Kurski ma stracić stanowisko. W zeszłym tygodniu Michał Kolanko w "Rzeczpospolitej" napisał, że prezes PiS Jarosław Kaczyński "jest bardzo intensywnie przekonywany do realizacji takiego scenariusza". Do czasu odwołania władz telewizji bojkotować jej programy zamierza Platforma Obywatelska.
Według naszego rozmówcy ze Zjednoczonej Prawicy Jacek Kurski o swoją przyszłość może być spokojny. Dla prezesa PiS, który w tej sprawie ma kluczowy głos, najważniejsza jest lojalność wobec partii, a tej Kurskiemu nie brakuje. Nie ma też kandydata na jego ewentualnego następcę. - Szef TVP ma z Jarosławem Kaczyńskim kontakt, są po imieniu. Jeśli będzie w tarapatach, zadzwoni i powie: "Jarku, gdyby nie nasza telewizja, poparcie dla PiS byłoby niższe" – twierdzi nasz rozmówca. Dodaje, że sytuację prezesa TVP poprawiła uchwała PO o bojkocie TVP, który ma obowiązywać do odwołania Kurskiego. Dla PiS to korzystna sytuacja, że ich głównych oponentów nie będzie w mediach.
Jednak nie wszystkim w Zjednoczonej Prawicy to się podoba. Jak twierdzi nasz rozmówca, przekaz TVP krytykują głównie ludzie z partii Jarosława Gowina (będącej w koalicji z PiS). Zastrzeżenia do TVP publicznie kierował ostatnio też Pałac Prezydencki. W obozie prawicy słyszymy jednak, że Andrzejowi Dudzie może chodzić nie tyle o zmiany w TVP, co o lepszą pozycję pałacu w Telewizji Polskiej, która regularnie promuje rząd i partię, a nie prezydenta.
(KOZ, KW, 25.01.2019)