Jest gotowy scenariusz filmu o śmierci Przemyka na podstawie reportażu Cezarego Łazarewicza
Jan P. Matuszyński debiutował filmem "Ostatnia rodzina" (screen: Youtube.com/Gazeta.pl)
Reżyser Jan P. Matuszyński poinformował o zakończeniu prac nad scenariuszem do filmu opartego na nagrodzonym Nike reportażu Cezarego Łazarewicza „Żeby nie było śladów” o zamordowanym w 1983 roku przez milicjantów maturzyście, Grzegorzu Przemyku.
„Scenariusz do filmu jest już właściwie gotowy, napisała go Kaja Krawczyk-Wnuk. Uczestniczyłem w procesie jego powstawania od samego początku” - powiedział Matuszyński w rozmowie z PAP.
Jak zaznaczył, producenci filmu Aneta Hickinbotham i Leszek Bodzak składają wniosek na produkcję do Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. „Oceniamy, że jak wszystko dobrze pójdzie, zdjęcia rozpoczną się najwcześniej pod koniec przyszłego roku” - twierdzi reżyser.
Jan P. Matuszyński zadebiutował filmem „Ostatnia rodzina”, który zebrał bardzo pochlebne opinie i zgarnął wiele nagród. Twórca wyjaśnił, dlaczego po opowiedzeniu historii rodziny Beksińskich teraz zdecydował się pokazanie historii przedstawionej w nagrodzonym Nike reportażu Cezarego Łazarewicza.
„Uważam, że przypomnienie i opowiedzenie historii Grzegorza Przemyka jest nam dzisiaj szczególnie potrzebne. Zainteresowały mnie także wątki rodzinne. Książka Cezarego Łazarewicza dała temu impuls. Zrobiły na mnie wrażenie słowa Łazarewicza, że rozpoczął pracę nad książką, bo poczuł, że list, który napisała matka chłopaka, Barbara Sadowska, był skierowany także do niego; poczuł, że jest właściwym człowiekiem, by po tę historię sięgnąć. A ja poczułem, że chciałbym właśnie tę historię przenieść na ekran” - powiedział Matuszyński.
Reżyser nie chce zdradzić swojego pomysłu, w jaki sposób chce przełożyć opowieść reporterską na język filmu.
„Jest jednak zbyt wcześnie, aby mówić o tym, jak to będzie przedstawione w filmie. Mogę tylko powiedzieć, że podchodzimy do sprawy Przemyka w inny sposób. Bardzo ważne dla mnie jest to, żeby ta historia została w filmie opowiedziana z szacunkiem do ludzi, których dotyczyła. Na pewno nie chcę nikogo oceniać i uważam, że kino historyczne, czy w ogóle szerzej kino, robi się nie po to, żeby wskazywać, kto był dobry, a kto zły. Chciałbym pokazać zawiłość i niejednoznaczność ówczesnych postaw i sytuacji, z kilku perspektyw” - zaznacza.
(PAZ, PAP, 11.09.2018)