Dyrektywa o prawach autorskich: o co toczy się gra?
(fot. Pixabay.com)
Parlament Europejski wstrzymał prace nad reformą prawa autorskiego w Unii Europejskiej. Wydawcy prasowi załamują ręce, a w koncernach internetowych je zacierają. Jedni i drudzy walczą o swoje interesy i mają argumenty, którymi je uzasadniają.
PŁATNOŚCI ZA TREŚCI
Proponowana dyrektywa o prawie autorskim na jednolitym rynku cyfrowym zakładała, że agregatory treści i inne serwisy wykorzystujące komercyjnie artykuły prasowe musiałyby dzielić się z wydawcami prasy uzyskanymi z tego tytułu pieniędzmi ze względu na nadanie im tzw. praw pokrewnych. Platformy internetowe płaciłyby też za prawo do udostępniania przez użytkowników innych treści chronionych prawem autorskim. Firmy internetowe wykupowałyby odpowiednie licencje u krajowych organizacji reprezentujących twórców, producentów i wydawców.
Argumenty wydawców prasowych
Wydawcy wskazują, że platformy internetowe wykorzystują ich treści, nie ponosząc kosztów ich wytworzenia, a zarazem czerpią zyski z reklam i gromadzonych danych. Wydawcy uważają, że to niesprawiedliwe, gdy oni ponoszą koszty wytworzenia materiałów, ale zarabiają na tym firmy internetowe. Powielanie artykułów prasowych przez agregatory ma też negatywnie wpływać na ruch w serwisach internetowych wydawców i sprzedaż prasy, ponieważ wielu użytkowników nie przechodzi już do strony wydawcy po przeczytaniu w agregatorze tytułu i zajawki tekstu.
Argumenty branży internetowej
Przedstawiciele firm internetowych nazywają propozycje zawarte w dyrektywie „podatkiem od linków”. Ich zdaniem zmiany nie zapewnią większych przychodów wydawcom z wyjątkiem największych graczy. Tymczasem mniejsze platformy internetowe ryzykowałyby dodatkowymi nakładami na licencje. Tym samym zamiast osłabić pozycję gigantów internetowych, dyrektywa mogłaby ich wzmocnić.
WOLNOŚĆ SŁOWA
Dyrektywa miała obejmować ochroną zarówno całe artykuły, jak i ich istotne fragmenty. O tym, co należy uznać za „istotne fragmenty”, miałyby decydować poszczególne państwa UE. Platformy internetowe musiałyby też monitorować zamieszczane przez swoich użytkowników treści w celu wychwytywania materiałów naruszających prawa autorskie. Dyrektywa zachowywała przy tym obowiązujące wyjątki dotyczące dozwolonego użytku, m.in. prawo cytatu.
Argumenty wydawców
Według wydawców dzięki przewidzianym wyjątkom propozycje dyrektywy nie stanowią zagrożenia dla wolności słowa, natomiast chronią interes twórców. Podkreślają, że już teraz systemy wychwytujące naruszenia praw autorskich stosuje np. YouTube. Przed niesłusznym usunięciem treści internautów mają natomiast chronić procedury odwoławcze.
Argumenty branży internetowej
Firmy technologiczne zwracają uwagę na niebezpieczeństwo dowolności interpretacji proponowanych przepisów. Problemem ma być też przymus zastosowania zautomatyzowanych systemów monitorujących zamieszczane przez użytkowników treści, które miałyby wyłapywać materiały naruszające prawo autorskie. Algorytmy systemów do monitorowania mogłyby blokować np. dozwolone publikacje, na przykład parodie lub recenzje.
KONSEKWENCJE
Głównym celem dyrektywy o prawie autorskim na jednolitym rynku cyfrowym ma być ujednolicenie zasad panujących w krajach członkowskich i dostosowanie przepisów do realiów współczesności. Zarówno zwolennicy, jak i przeciwnicy reformy wskazują przy tym na jej daleko idące konsekwencje dla obiegu informacji.
Argumenty wydawców prasowych
Wydawcy podkreślają, że zależy im na reformach, które zapewniałyby im środki umożliwiające dostarczanie wartościowych treści. W przeciwnym razie prasie ma grozić stopniowy upadek i dominacja treści niskiej jakości, w tym tzw. fake newsów. Wydawcy ostrzegają, że w konsekwencji będzie to prowadzić do obniżania jakości debaty publicznej i mniejszej odporności społeczeństw na manipulacje, propagandę oraz populizm.
Argumenty branży internetowej
Branża internetowa argumentuje, że wprowadzenie opłat za udostępnianie jakościowych treści wydawców prasowych może paradoksalnie wzmocnić tych, którzy produkują i rozsiewają nieprawdziwe informacje. Im nie zależy na tym, żeby ktoś im płacił za umieszczanie materiałów w internecie. W konsekwencji niskiej jakości treści mogłyby w internecie zająć miejsce profesjonalnego dziennikarstwa.
CO DALEJ?
Prace nad dyrektywą o prawie autorskim na jednolitym rynku cyfrowym trwają od 2016 roku i dotychczas toczyły się w ramach wyspecjalizowanej komisji Parlamentu Europejskiego w konsultacjach z zainteresowanymi organizacjami. Kolejnym etapem miały być negocjacje z krajami członkowskimi, jednak 5 lipca 2018 roku europosłowie odrzucili zaproponowany projekt.
Ale na tym się nie kończy. Nowa wersja dyrektywy ma być głosowana na posiedzeniu plenarnym PE w połowie września. Europosłowie będą wówczas mogli zgłaszać poprawki do jej zapisów. Głosowanie nad dyrektywą w jej ostatecznym kształcie odbędzie się na kolejnej sesji plenarnej pod koniec 2018 roku.
(MK, 06.07.2018)