Twórca akcji "Respect Us" o kontrowersyjnym spocie z Gmochem: błąd komunikacyjny

W spocie występuje Jacek Gmoch (screen YouTube/Respect Us)
W ramach akcji "Respect Us" w niedzielę opublikowano w internecie spot z udziałem byłego trenera Jacka Gmocha, nawiązujący do Mistrzostw Świata w piłce nożnej. Na twórców spadła fala krytyki za łączenie sportu z wojną.
Na filmie pokazano siedzącego na trybunach Jacka Gmocha, do którego dołączają uczestnicy walk zbrojnych z różnych okresów historycznych (od Cedyni do współczesności). Następnie wszyscy wychodzą na murawę i zaczynają biec z okrzykami nawołującymi do walki.
Spot powstał przy wsparciu Fundacji Wsparcia Rolnika Polska Ziemia i był szeroko komentowany w mediach społecznościowych, gdzie spotkał się z ostrą krytyką. Jego twórcom zarzucano przede wszystkim porównanie rywalizacji sportowej do walk zbrojnych. "Pełna zgoda - nikt Polakom na boisku nie podskoczy, jeśli nasza reprezentacja wyjdzie na mecz uzbrojona po zęby, z granatami i noktowizorem włącznie, jakby padło oświetlenie stadionu" – napisał na Twitterze Bartosz Węglarczyk, dyrektor programowy Onet.pl. A Arlena Sokalska, wicenaczelna Polskatimes.pl, komentowała: "Ale co to w ogóle jest? Karabiny i sport – najgorsze z możliwych skojarzeń". Mikołaj Wójcik, szef działu politycznego "Faktu", uznał, że jest to "profanacja krwi i ofiar Polaków". "Ale paździerz!!!" – oceniła Renata Grochal z "Newsweeka".
Spotu bronił natomiast Wojciech Wybranowski z "Tygodnika do Rzeczy", który w nim wystąpił u boku Gmocha. "Hejt jaki spada na spot ze strony lewicowych tuzów dziennikarstwa od Grochalowej po Węglarczyka przekonuje mnie, że warto było się zgodzić i wziąć w nim udział ;)" – napisał na Twitterze Wybranowski. Nie przekonuje go argumentacja, że nie można w sporcie nawiązywać do wojny. – Sport to jest walka, wysiłek do ostatniej kropli krwi, zawziętość. Spot mógłby być trochę lepiej zrobiony od strony technicznej, ale doceniam inicjatywę młodych ludzi, którzy zrobili go za własne pieniądze – mówi "Presserwisowi" Wojciech Wybranowski.
"Nie spodziewałem się, że spot okaże się tak kontrowersyjny"
Zdaniem Marka Miśki, pomysłodawcy akcji "Respect Us" i jednocześnie dyrektora generalnego Związku Polski Przemysł Futrzarski, krytyka spotu jest niesłuszna. – Naszym zamysłem było oddanie ducha walki, chcieliśmy dodać otuchy polskim piłkarzom. Wszystko jest grą na emocjach i analogiach – tłumaczy Miśko. – Nie spodziewałem się, że spot okaże się tak kontrowersyjny. Jeśli został źle zrozumiany, to znaczy, że popełniliśmy błąd komunikacyjny, ale nie zgadzam się z opinią, że nie można łączyć militariów z piłką nożną – mówi Miśko, zaznaczając, że w wielu zagranicznych kampaniach jest to stosowane i nie wywołuje oburzenia. – Z pewnością można było to zrobić lepiej, ale jest to kampania społeczna, na którą nie mieliśmy budżetu – podsumowuje.
Produkcja spotu zajęła dwa tygodnie. Zarówno Gmoch, jak i pozostali bohaterowie filmu, w tym grupy rekonstrukcyjne, wystąpili za darmo. Fundacja Wsparcia Rolnika Polska Ziemia użyczyła sprzętu.
(IKO, 19.06.2018)
