Sąd skazał byłą rzeczniczkę MON za wykonanie polecenia Macierewicza
(fot. Pexels.com)
Katarzyna Szymańska-Jakubowska, była rzeczniczka Ministerstwa Obrony Narodowej – za czasów, gdy kierował nim Antoni Macierewicz - została skazana za pomówienie byłych szefów służb specjalnych. 28 marca br. Sąd Rejonowy Warszawa-Śródmieście uznał, że polecenie służbowe nie zwalnia rzecznika z odpowiedzialności. Wyrok nie jest prawomocny.
28 marca br. sędzia Małgorzata Drewin uznała, że Katarzyna Szymańska-Jakubowska, jako rzeczniczka Ministerstwa Obrony Narodowej, pomówiła byłych szefów służb: Krzysztofa Bondaryka (szef ABW od 2008-2013), Janusza Noska (szef Służby Kontrwywiadu Wojskowego w latach 2008-2013), Pawła Białka (zastępca szefa Agencji Bezpieczeństwa w latach 2007-2012) i Piotra Niemczyka (członek rady konsultacyjnej przy Centralnym Ośrodku Szkolenia ABW w 2008 roku). W uzasadnieniu wyroku sędzia Drewicz podkreśliła jednak, że byłym szefom służb postawiono w komunikacie najcięższy zarzut – zdrady. Dodała, że nawet człowiek z wykształceniem podstawowym wie, że tak ciężkich oskarżeń nie wysuwa się, nie mając żadnych dowodów. Sędzia nie zakwestionowała tego, że polecenie publikacji komunikatu wydał Szymańskiej-Jakubowskiej jej ówczesny szef, czyli Antoni Macierewicz. Uznała jednak, że nie zwalnia to rzeczniczki z odpowiedzialności.
Sędzia nałożyła na Katarzynę Szymańską-Jakubowską 2 tys. zł grzywny i 5 tys. zł nawiązki na hospicjum dla dzieci, biorąc pod uwagę, że skazana jest obecnie bezrobotna. Wyrok ma zostać opublikowany na stronie internetowej MON – poinformował portal OKO.press.
Przypomnijmy, że sprawa dotyczy komunikatu Ministerstwa Obrony Narodowej, który 3 grudnia 2016 roku został rozesłany dziennikarzom i opublikowany na stronie internetowej resortu. Pismo podpisała Katarzyna Szymańska-Jakubowska. W treści napisała: "Ministerstwo Obrony Narodowej zwraca uwagę, że coraz częściej pod pozorem dyskusji naukowej wypowiadają się byli funkcjonariusze służb odpowiedzialni za katastrofalny stan polskiego bezpieczeństwa, tolerowanie środowisk mafijnych wyrosłych ze Służby Bezpieczeństwa, inwigilację niepodległościowych partii politycznych, a nawet przestępczą działalność na rzecz obcych służb. Smutnym przykładem takiego działania była dyskusja zorganizowana 24 listopada 2016 roku w Collegium Civitas, w której wzięli udział byli funkcjonariusze podejrzewani o współpracę ze służbami wrogimi Polsce i NATO. Przestrzegamy polską opinię naukową i opinię publiczną przed dezinformacyjnymi konsekwencjami propagowania takich działań".
Radca prawny Tomasz Ejtminowicz zwraca uwagę, że sprawa jest złożona. - Z jednej strony jeśli była rzecznik miała umowę o pracę, to należałoby traktować, że wykonywała obowiązki na ryzyko instytucji, którą reprezentowała. Z drugiej strony znam wyroki, w których sądy orzekały, że w takiej sytuacji każda osoba fizyczna bierze odpowiedzialność za słowa i czyny – zauważa Ejtminowicz.
Eksperci ds. komunikacji podkreślają, że rzecznik prasowy musi być przede wszystkim wiarygodny. - PR nie można mylić z propagandą. Zadaniem pracownika PR jest wypowiadanie się w imieniu firmy w oparciu o fakty i prawdę. Mijanie się z prawdą w działaniach i komunikacji PR nie służy żadnej ze stron, i nie jest to zadaniem PR-owca lub rzecznika prasowego - stwierdza Piotr Żaczko, główny specjalista ds. komunikacji korporacyjnej w T-Mobile Polska.
W podobnym tonie wypowiada się Agnieszka Bajur, partner w agencji Marketing & Communications Consultants: - W formalnych komunikatach rzecznik musi zachować rozsądne granice. Nie może doprowadzić do sytuacji, w której działa na szkodę jakiekolwiek ze stron. Jeśli rzeczniczka otrzymała polecenie rozesłania takiego komunikatu, powinna położyć papiery i wyjść - mówi Agnieszka Bajur.
(AMS, JOK, 29.03.2018)