„Łódź 370. Śmierć na Morzu Śródziemnym”
Annah Björk, Mattias Beijmo
Wydawnictwo Agora
Warszawa 2017
Szwedzka dziennikarka i analityk strategii organizacji pozarządowych przeprowadzili śledztwo dziennikarskie dotyczące śmierci uchodźców z łodzi o nr. 370, która zatonęła na Morzu Śródziemnym w nocy z 4 na 5 stycznia 2016 roku. Właściwie był to gumowy ponton z silnikiem spalinowym, przeznaczony dla 12 osób – załadowano 53 uchodźców z Syrii i Libii, w tym dzieci. Wyruszył z Turcji w stronę greckiej wyspy Lesbos i nigdy nie dopłynął. Uratowało się kilku mężczyzn, którzy mieli siłę dopłynąć do brzegu wpław.
Niby nic nowego – jakkolwiek by to zabrzmiało, przyzwyczailiśmy się jakoś do takich tragedii. Książka szwedzkich autorów odkrywa jednak wiedzę o tym, jak naprawdę turecka straż przybrzeżna traktuje uchodźców. Bywa, że do nich strzela. Na filmie, do którego dotarli autorzy, widać, jak turecka straż próbuje przedziurawić kijami łódź z uchodźcami. W przypadku łodzi nr 370 przepływający statek z rosyjską załogą po prostu zlekceważył wołania tonących ludzi o pomoc. Słabością tej książki jest styl – razi emocjonalność, mieszanie spraw osobistych z tragedią bohaterów. Widać, że autorzy nie są rasowymi reporterami. Lecz przekazują wiele informacji i faktów, o których istnieniu dziennikarze wiedzieć powinni. Zaskakuje fakt, jak wygląda komunikacja wolontariuszy i lekarzy z uchodźcami, że prawie na każdym etapie przeprawy do Europy można śledzić ich położenie. Używa się w tym celu nie tylko GPS-a, ale i komunikatorów typu WhatsApp czy Slack. Jak stwierdza Annah Björk: „Wiem, co się dzieje na morzu, zanim usłyszę to w wiadomościach”. Autorzy pojechali do Turcji, chcąc opisać, jak organizowany jest przemyt uchodźców, by można było łatwiej im pomagać. Trafili na historię o tragedii jednej łodzi, a jest ich przecież więcej i winni pozostają bezkarni. Ten temat czeka na kolejnych dziennikarzy.
(RG, 06.03.2018)