„Pole śmierci. Nieznana bitwa Polaków z Czerwonymi Khmerami”
Piotr Głuchowski
Wydawnictwo Agora
Warszawa 2017
Polskie misje wojskowe w Iraku i Afganistanie doczekały się wielu publikacji, o tych wcześniejszych, jak np. w byłej Jugosławii lub Kambodży, jest ciszej. Może dlatego, że polska armia była wtedy masą upadłościową po PRL-owskim Ludowym Wojsku Polskim. Żołnierze jeździli na te mniej znane misje głównie dla pieniędzy. Nie byli do nich przygotowani, nie mieli sprzętu, nie znali nawet angielskiego. W Kambodży „nasi żołnierze ćpali, chlali i urzędowali w burdelach, a potem uciekali, nie płacąc” – dowiadujemy się z książki Piotra Głuchowskiego. Autor pisze, że gdy się pogada z weteranami, najlepiej przy kieliszku, można od nich usłyszeć, że np. w Afryce wódka owszem, była, ale lepszy był haszysz.
W latach 1992–1993 polscy wojskowi jeździli do Kambodży, gdzie znów uaktywnili się jedni z największych zbrodniarzy świata – Czerwoni Khmerzy. Głuchowski z detalami opisuje, jak doszli do władzy, a potem jak ją stracili. Z miast wygnali mieszkańców, zlikwidowali handel i znieśli wszystkie kary, oprócz jednej – kary śmierci. Reporter zjeździł w Kambodży miejsca związane z terrorem Czerwonych Khmerów i opisuje, jak wyglądają one dziś, kilkadziesiąt lat po ludobójstwie.
Polscy żołnierze i zbrodniarze Pol Pota zmierzyli się w 1993 roku. Zaatakowanymi Polakami dowodził wyszkolony w LWP komandos, któremu w sztabie rozkazali natychmiast się poddać. „Jak to, kurwa, poddać?!” – relacjonuje reakcję oficera Głuchowski. Przeczytajcie, jak to się skończyło.
MAK