„Fotografie, które nie zmieniły świata”
Krzysztof Miller
Wydawnictwo Agora
Warszawa 2017
Czy rzeczywiście nie zmieniły? Każdy fotoreporter ma nadzieję, że otworzy światu oczy – musiał ją mieć też Krzysztof Miller. Inaczej nie uprawiałby takiego rodzaju fotografii. Rok po jego śmierci Agora wydała album z najważniejszymi zdjęciami wieloletniego fotografa „Gazety Wyborczej”. Raz jeszcze mamy okazję się przekonać, że Miller był nie tylko najlepszym polskim fotoreporterem wojennym, ale jednym z najlepszych obserwatorów rzeczywistości. Nie ma sensu opisywać tu zaprezentowanego wyboru zdjęć – są tam zarówno najbardziej znane kadry Millera z RPA (zdjęcie na okładce uważa za najważniejszą fotografię, którą wtedy zrobił), Czeczenii czy Konga, jak i świetne obrazy z Jarocina, pielgrzymek papieskich czy z podróży koleją transsyberyjską. Większość wybrał sam. Prawdziwa uczta dla fotografa.
Lecz równie ważne są teksty w tym albumie. Wydanie go było marzeniem Krzysztofa Millera, pracował nad nim i to z konkretnym zamysłem: ten album miał być chaosem i ma chaos świata opisać. „A przez to opisać chaos w głowie człowieka, który dwadzieścia sześć lat podgląda świat przez soczewkę obiektywu aparatu fotograficznego”. Miller przygotował całą wizję albumu, lecz nie doczekał jego wydania – sporą część tekstów zdążył jednak napisać, a część powstała na podstawie jego książki „13 wojen i jedna”. To ważne teksty, bo odsłaniają „ja” fotografa. Na przykład wykład o tym, na czym polega i skąd się bierze grzech zaniechania, czyli nienaciśnięcie spustu migawki, który Miller uważał za największy grzech fotografa. Zawód swój przyrównywał do profesji zawodowego podglądacza rzeczywistości, a że wypełniał go sumiennie, pozwolił i nam wiele zobaczyć. W tym sensie nie ma racji, że jego fotografie nie zmieniły świata – zmieniały nasze widzenia świata, gdy je oglądaliśmy. A to już ważna zmiana.
(RG, 21.09.2017)