Gorące wydarzenia w Sejmie nie skłoniły redakcji do ściągania dziennikarzy z urlopów
(screen za YouTube.com)
Ostatnie wydarzenia, m.in. uliczne protesty i przedłużające się posiedzenia parlamentarne, nie spowodowały, że redakcje są zmuszone odwoływać dziennikarzy z urlopów. Ci, którzy pracują, mają więcej nadgodzin.
- Wzajemnie się zastępujemy, zmieniamy i wspieramy. Intensywniej niż zwykle wspierają nas współpracownicy - mówi Joanna Parczyńska, szef wideo w Wyborcza.pl (Agora).
- Nic się nie liczy poza tym, żeby porządnie zrobić wszystko, co do nas należy - mówi Krzysztof Jedlak, redaktor naczelny "DGP".
- Staramy się nie wzywać naszych pracowników z urlopów i dajemy im wypocząć - mówi Małgorzata Kaczmarczyk, rzeczniczka Polskiego Radia.
- Zestaw reporterski jest nieco mniejszy niż poza wakacjami, ale grafik został ułożony tak, by nie było potrzeby ściągać ludzi z urlopu niezależnie od tego, co się dzieje. Reagujemy na bieżąco, ewentualnie przedłużając dyżur, gdy dzieje się coś tak nagłego, jak nocna awantura w Sejmie - mówi Michał Mańkowski, dyrektor ds. core businessu w Grupie NaTemat.
- Plan pracy redakcji mediów Strefy Wolnego Słowa jest tak ustalony, że okres urlopowy nie wpływa na konieczność ściągania ludzi z urlopu w przypadku nadzwyczajnych wydarzeń - informuje Katarzyna Kozłowska z "Gazety Polskiej".
Podobnie sytuacja wygląda też w Telewizji Polskiej, Interii, "Wprost" i "Tygodniku do Rzeczy", Polska Press Grupie i Wirtualnej Polsce.
Jak zauważa Paulina Gumowska, wicenaczelna WP, ubiegłoroczny lipiec również obfitował w wydarzenia wymagające wzmożonej obsługi medialnej. - Wtedy w Polsce odbywał się szczyt NATO i Światowe Dni Młodzieży, a na świecie doszło do puczu w Turcji, strzelaniny w Monachium i zamachów w Nicei - wylicza Gumowska.
(JM, JOK, 20.07.2017)