Dziennikarz odsunięty za dociskanie Ryszarda Czarneckiego zapowiada, że odchodzi z Radia Merkury
Maciej Kluczka: Filip Rdesiński przekonywał, żebyśmy jakoś odkręcili tę sprawę
Po tym jak po naszym tekście wybuchał burza w mediach na temat odsuniętego od tematów politycznych dziennikarza poznańskiego, publicznego Radia Merkury Macieja Kluczki, prezes rozgłośni zapewnił na Twitterze, że wyjaśnił z Kluczką nieporozumienia i dziennikarz wraca do pracy. Maciej Kluczka zaprzecza i zapowiada, że odejdzie z rozgłośni.
Maciej Kluczka wyjaśnia, że został zawieszony w przeprowadzaniu wywiadów z politykami i zajmowaniu się tematami politycznymi po wywiadzie, który przeprowadził w poniedziałek 30 stycznia z europosłem Ryszardem Czarneckim. Dziennikarz relacjonował, że Czarnecki zadzwonił do niego po programie z pretensjami, że m.in. był pytany o wykształcenie jego syna Przemysława, posła PiS. Tego samego dnia Kluczka dowiedział się, że zostaje zawieszony w przeprowadzaniu rozmów z politykami, a następnego, że zostaje odsunięty od materiałów politycznych. W środę dostarczył zwolnienie lekarskie.
Filip Rdesiński, prezes Radia Merkury w środę nie chciał z nami rozmawiać na ten temat. „Niewłaściwe jest, żeby jedne media pisały o tym, co robią inne media” - stwierdził.
Gdy o sprawie zrobiło się głośno, Rdesiński napisał w środę wieczorem na Twitterze: „Uspokajam wszystkich fanów redaktora Macieja Kluczki. Po chorobie wraca do pracy. Rozmawialiśmy telefonicznie. Wyjaśniliśmy nieporozumienia”.
Uspokajam wszystkich fanów redaktora Macieja Kluczki. Po chorobie wraca do pracy. Rozmawialiśmy telefonicznie. Wyjaśniliśmy nieporozumienia.
— Filip Rdesiński (@FilipRdesinski) 1 lutego 2017
Tymczasem w czwartek rano Maciej Kluczka napisał na Facebooku: „Nieprawdą jest, że po chorobie wracam do pracy w Radiu Merkury”. Dodał: „Nieprawdą jest także informacja, którą podał (Filip Rdesiński – przyp. red.) portalowi wirtualnemedia.pl, jakoby odsunięcie od wywiadów i materiałów politycznych nie nastąpiło wprost, po rozmowie z europosłem Ryszardem Czarneckim”.
Dziennikarz przyznaje, że rozmawiał w środę wieczorem z Filipem Rdesińskim. - Zadzwonił do mnie i przekonywał, żebyśmy jakoś odkręcili tę sprawę, żebym wrócił do pracy. Zaczęliśmy nawet myśleć o wspólnym oświadczeniu. Jednak gdy chciałem wpisać do niego, że mam zagwarantowaną niezależność, próbowano to z oświadczenia wykreślić – relacjonuje Maciej Kluczka. Dziennikarz opowiada, że Rdesiński przekonywał go, iż nie doszło do jego zawieszenia, bo w Radiu Merkury formalnie nie ma czegoś takiego jak zawieszenie pracownika. – Rdesiński tłumaczył, że wszystko dlatego, bo nie było go w Poznaniu, a musiał się zapoznać z wywiadem w którym ponoć przekroczyłem jakieś standardy etyczne. Mieliśmy więc w oświadczeniu napisać, że to nie było zawieszenie. A przecież byłem odsunięty od robienia wywiadów, a nawet od tworzenia materiałów zostałem odsunięty – podkreśla Kluczka. – Już kładąc się spać, wiedziałem, że nie mogę zgodzić na takie oświadczenie. I dodaje – Filip Rdesiński wysłał twitta, że wszystko już wyjaśnione, chyba jeszcze podczas rozmowy ze mną. Wysłałem mu SMS, że nie tak się umawialiśmy.
Maciej Kluczka mówi, że właśnie ten wpis na Twitterze Rdesińskiego pomógł mu podjąć decyzję, że nie wróci już do pracy w Radiu Merkury. - Nie wiem jeszcze, na jakiej zasadzie się to odbędzie, bo kierownictwo rozgłośni na pewno też coś przygotowuje.
Z Filipem Rdesińskim nie udało się nam skontaktować.
(MAK, 02.02.2017)