„Miasto Archipelag. Polska mniejszych miast”
Filip Springer
Wydawnictwo Karakter
Kraków 2016
To pierwszy taki reporterski projekt dokumentalny. Filip Springer postanowił na własne oczy zobaczyć i sprawdzić, jak żyje się na polskiej prowincji, w średniej wielkości miastach, które kiedyś były stolicami województw, ale w roku 1999 ten przywilej straciły. Do pracy wciągnął lokalnych współpracowników, którzy wynajdywali dla niego ciekawe miejsca i ludzi, wyjaśniali miejscową specyfikę, a czasem po prostu ostrzegali autora, żeby nie zachwycał się czymś, co nie jest takie, jakie się z pozoru wydaje.
Springer nie byłby jednak sobą – dobrym i krytycznym obserwatorem – gdyby komukolwiek dał sobą sterować. Dlatego „Miasto Archipelag”, jak każda jego książka, jest subiektywnym reportażem o miejscach i ludziach, przefiltrowanym przez jego doświadczenia i czułą ironię. Sporo w tym jego spojrzeniu jest zrozumienia dla zgorzknienia, które siłą rzeczy wielu jego bohaterów dotknęło. Lecz największą wartością tej książki są te miejsca i ci ludzie, którzy wybrali życie w miastach, gdzie czas płynie wolniej. Jak Janusz Skrzypczak, właściciel antykwariatu w Lesznie, który udowadnia, że życie najlepiej smakować powoli. I dlatego zbiera przedmioty, które czas zamknęły w sobie. Jak grupa Stforky z Zamościa – dowcipnisie, którzy nie chcą stamtąd wyjeżdżać, bo to miasto idealne dla nich. Brakuje im tylko ciekawych imprez, których sami by nie musieli robić. Albo komputerowcy z firmy Code & Pepper z Suwałk – gdzie praca programistów dla klientów z Ameryki trwa osiem godzin dziennie, więc ok. 16, gdy w warszawskim Mordorze ludzie wracają dopiero z lunchu do biur, oni są już w swoich domach na obiedzie.
Ta książka jest niezwykła w swej pozornej zwykłości. Filip Springer znów udowadnia, że w jego wykonaniu życie staje się literaturą, a pewnie nawet sztuką. By trudu przygotowania tej książki nie zmarnować, wspólnie z lokalnymi współpracownikami zakłada teraz fundację, która ma się zajmować Polską lokalną.
CP