„Dubaj. Prawdziwe oblicze”
Jacek Pałkiewicz
Wydawnictwo Zysk i S-ka
Poznań 2016
Tym razem Jacek Pałkiewicz eksploruje Dubaj. Nie robi tego bynajmniej w ramach kolejnej wyprawy survivalowej, tylko lirycznej, wakacyjnej podróży na poziomie pięciu gwiazdek, zafundowanej małżonce. I kiedy ona zachwyca się tym pięknym Dubajem, który większość przyjeżdżających tam podziwia (gdzie indziej można kupować sztabki złota z automatu?) – on zagląda pod dywan.
A tam już nie jest tak złoto. Pałkiewicz ma to szczęście, że wielkim podróżnikiem jest (co czasem zanadto eksponuje, ale w końcu ma powody) i zna ludzi, których przeciętny turysta w Dubaju nigdy by nie spotkał. Oni otwierają mu kolejne drzwi. Przede wszystkim spotyka Izmira, który postanawia pokazać mu prawdziwy Dubaj i szczerze tłumaczy, co kryje się za wszechobecnym przepychem. A autor pyta i pyta, demaskując krok po kroku wszechobecną orgię bogactwa. Efektem jest naprawdę ciekawa opowieść o tym, jak w ciągu dwóch pokoleń naród niepiśmiennych Beduinów przekształcił się w kastę etnicznych Dubajczyków rozpieszczonych złotem, niechętnych do nauki i pracy, którym państwo daje wszystko, pod warunkiem, że nie będą krytykować swojego emira. Bo w Dubaju można iść do więzienia za umieszczenie na YouTube satyrycznego filmiku o nim lub jego mieszkańcach, będąc oskarżonym o szkodzenie wizerunkowi Zjednoczonych Emiratów Arabskich. To kraj, gdzie wolność słowa nie istnieje, a dziennikarz zadający niewygodne pytania nie ma pracy. Dlatego Izmir ostrzega Pałkiewicza: kto chce przyjeżdżać do Dubaju, musi milczeć o jego ciemnych stronach. Pałkiewicz pokazuje też te jasne, ale górę bierze żyłka dziennikarska: otwarcie pisze o żyjącej w ubóstwie 300-tysięcznej armii anonimowych gastarbeiterów z Indii, Bangladeszu, Pakistanu, Etiopii czy Indonezji pracujących na budowach za marne pieniądze. Autor spędza z nimi noc za przyzwoleniem indyjskiej mafii, która tymi biedakami handluje. A jeśli prawdą okaże się to, co przewiduje sam Pałkiewicz: „Jedno krytyczne zdanie i drzwi do raju-Dubaju zamknięte”, to czytelnicy mogą być wdzięczni, że wybrał prawdę, a nie kolejne wyjazdy (i transfery) do raju.
RG