Nadgorliwcom
Andrzej Skworz (fot. Rafał Masłow)
Tekst ten pochodzi z wakacyjnego numeru "Press", który jest w sprzedaży od początku lipca 2016.
Dostałem propozycję pracy dla Polskiego Radia. Mam wątpliwości, czy powinienem z niej skorzystać? - pyta o radę młody dziennikarz. Jest zdolny, jego dziennikarska specjalność trzyma go z dala od polityki, ale boi się, że i tak przyjście do publicznego radia w czasach dobrej zmiany może mu kiedyś zaszkodzić.
Był zdziwiony, że mu nie odradzam, tylko sugeruję, by określił i spisał swoje punkty graniczne. Jeśli któryś z jego przyszłych szefów będzie go zmuszał, by je przekroczył - wtedy może odejść.
Pewnie takich problemów nie ma córka Marzeny Paczuskiej, szefowej "Wiadomości", która, jak twierdzi jej matka, została jedną z dwóch stażystek w Telewizyjnej Agencji Informacyjnej. Ile by Paczuska nie pomstowała na Twitterze na złych ludzi, sama robi krzywdę własnemu dziecku, ściągając je do firmy oskarżanej o manipulacje. Jak widać, łatwiej innym wytykać, że są "resortowymi dziećmi".
Najgorsze, że "Wiadomości" stały się miejscem odzierania dziennikarstwa z jego misji. Często myślę, jak się tam teraz odnajduje Marcin Szewczak, bohater naszej okładki z lipca 2011 roku. Czy nie przekroczył swoich granic?
Nie mam już takich pytań wobec Krzysztofa Ziemca, jednej z dwóch głównych postaci "Wiadomości". Pół roku temu na gali Grand Press sądziłem, że pomimo okoliczności zachowa twarz dziennikarza. Dziś już jest jasne, że wpadka ze stwierdzeniem, iż grafolog potwierdził autentyczność dokumentów znalezionych w szafie Kiszczaka, nie była przypadkiem. I nie przez przypadek stał się twarzą najnowszej parodii "Wiadomości" autorstwa Jacka Fedorowicza. Ziemcowi nie przeszkadza, że jego dziennik przedstawia zmanipulowany obraz świata, przygotowuje materiały pod tezy władzy i cynicznie uderza w porządnych ludzi (jak w przypadku szefowej Nielsen Audience Measurement). Możliwość wywiadu z samym papieżem Franciszkiem nie jest wartością, dla której warto było zapłacić taką cenę, Panie Krzysztofie.
Co ciekawe, ani w tym roku, ani nawet w następnym nie będzie tych superpieniędzy, które miała zapewnić mediom publicznym ustawa przygotowywana przez Krzysztofa Czabańskiego. Nie spełnią się zatem marzenia prezesa Kurskiego, że kupi sobie każdego twórcę i każdego dziennikarza - nie będzie miał za co.
I znów wracamy do zasad. Magda Jethon przypomniała w swej książce, że weryfikacja w mediach państwowych po 1981 roku miała dwa etapy. Pierwszy, gdy wyrzucano tłumy porządnych i dobrych dziennikarzy, i drugi, gdy po pół roku wyrzucano tych, którzy ich wyrzucali.
Nie warto być nadgorliwcem.
Andrzej Skworz, redaktor naczelny "Press"