„Motory rewolucji”
Grzegorz Szymanik
Wydawnictwo Czarne
Wołowiec 2015
Ukraina, Syria, Egipt – Grzegorz Szymanik jeździ tam, gdzie ludzie doszli do wniosku, że nie mogą dłużej żyć pod władzą oszalałych tyranów. Spotyka tych, którzy walczą o to, by w ich krajach można było normalnie żyć. I słucha ich. Nie są to kombatanckie opowieści ani skargi na życie. Bohaterowie reportaży Szymanika opowiadają np. co czuli, kiedy stali obok budynku Domu Związkowego w Odessie, gdy żywcem palili się w nim ludzie albo gdy z nieba spadały na ich wsie nagie ciała ofiar zestrzelonego nad wschodnią Ukrainą malezyjskiego boeinga. A co może czuć młody człowiek, który chodził na demonstracje w Kairze na plac Tahrir i stracił oczy, bo nie zgadzał się z kolejnymi władzami w Egipcie? O tym opowiedział Szymanikowi Ahmed Muhammad Harara.
Niespełna 30-letni reportażysta nie rozmawia tylko z tymi, którzy z naszej perspektywy walczą w słusznej sprawie. Na Ukrainie dociera też do ludzi, którzy nie kryją swojej złości na nowe władze w Kijowie, bo bliżej im do Rosji. „Leonid, przecież to separatyści pierwsi chwycili za broń” – mówi. „Jeszcze ci się oczy otworzą!” – woła Leonid. „Putin się cacka, powinien tu wejść z armią i pogonić tamtych, aż do waszej Warszawy, aż do Miami. Pogonić!”.
Szymanik słucha i spisuje. A co ważne: uniknął pokusy, której ulega wielu autorów – opisywania swojego bohaterstwa w miejscach konfliktów.
MK