„Diabeł i tabliczka czekolady”
Paweł Piotr Reszka
Agora SA
Warszawa 2015
Czasami nie ma na chleb. Raz próbowali jej wybić szyby. Sąsiad w nocy puszcza wieżę na cały regulator. Inni sąsiedzi pijani biegają nago przed blokiem. Brzmi jak opis piekła na ziemi – tymczasem jest to opowieść kobiety szczęśliwej. Tak szczęśliwej, że chyba jako jedyna płaci czynsz za swoje mieszkanie socjalne – ze strachu, żeby jej gdzieś nie przenieśli. Inny bohater książki jest szczęśliwy, bo nie zwraca uwagi, gdy nazywają go czarnuchem czy asfaltem. Jeszcze inny jedzie rowerem 31 km w jedną stronę, żeby oddać krew. Przywozi 24 zł i czekoladę dla dzieci. Gdyby nic nie dawali, też by jeździł. Dzieci ma siedmioro. Jest szczęśliwy, kiedy spędza z nimi czas. Starszej kobiecie samotnie mieszkającej na wsi wystarczyłoby do szczęścia, gdyby ktoś z nią był. Ale syn jest gdzieś w mieście.
Impresje na temat szczęścia przeplatają się z reportażami drukowanymi wcześniej w „Dużym Formacie” „Gazety Wyborczej”. Reszka pisze o ludziach, którzy w XXI wieku w Polsce żyją bez łazienki. O „leczeniu” z homoseksualizmu. O miłości i zbrodni. O tym, że Sprawiedliwi, którzy w czasie wojny pomagali Żydom, ukrywają to przed sąsiadami, żeby nie narazić się na zawiść (ukrywał, to pewnie się dorobił) – choć akurat w tej sprawie jest postęp, bo kilka lat po publikacji reportażu (ukazał się w gazecie w 2006 roku) bohaterowie zgodzili się ujawnić nazwiska. Może podobnie będzie kiedyś z bohaterami tekstu z ub.r., którzy z obawy przed podobną zawiścią (sprzedali!) muszą ukrywać, że oddali organy do transplantacji. A oddali, żeby komuś pomóc, skoro ich dziecku nic już pomóc nie mogło. Po takiej lekturze inaczej się patrzy na własne życie.
RUT