„13 pięter”
Filip Springer
Wydawnictwo Czarne
Wołowiec 2015
Miłośnicy przedwojennej Warszawy nie będą zachwyceni, podobnie jak apologeci ostatniego ćwierćwiecza – Springer swoim zwyczajem wsadza kij w mrowisko. Obrazy stolicy z lat 30. z równymi kwartałami kamienic, willami na Mokotowie czy Saskiej Kępie – to wszystko nieprawda. To znaczy prawda, ale dotycząca zaledwie 2 proc. obywateli. Biedota, która stanowiła większość, gnieździła się w małych izbach, schroniskach i przytułkach. Powstała nawet kategoria społeczna: bezdomni z powodu klęski mieszkaniowej. Ciągły brak własnego kąta, eksmisje, samobójstwa – to obraz Warszawy lat 30. w książce Springera. Przytłaczający, porażający. Pokazany na faktach. Miasto pękało w szwach; brakowało mieszkań, na które stać byłoby robotników. Nieliczne próby, jak Warszawska Spółdzielnia Mieszkaniowa, nie rozwiązywały problemu. A jednocześnie powstawały setki luksusowych kamienic, w których mieszkania były dostępne jedynie dla elity.
Skądś to znamy? Nie, aż takiej bezdomności i beznadziei w Polsce po 1989 roku nie ma. Tego Springer nie twierdzi. Pokazuje natomiast, że głodu mieszkaniowego dziś także nie można zaspokoić. Autor przypomina historie frankowiczów, upadających deweloperów, ofiar czyścicieli kamienic. Wędruje od piwnicy po 13. piętro, na każdym odwiedzając bohaterów, którzy dokładają swój kamyk do piramidy bezradności państwa. Choć dziś inna to bieda, choć nie trzeba kopać nory w ziemi i przykrywać jej blachą, to jednak przykro czytać historię rodziny, która kupiła działkę pod dom, a stać ją było tylko na garaż, w którym utknęła na lata.
RG