„Biało-czarna”
Ewa Wanat
Wielka Litera
Warszawa 2016
Od Tomasza Terlikowskiego do Magdaleny Środy jest bardzo blisko: wystarczy przewrócić stronę tej książki. Dystans rośnie, jeśli przeczytać, co oboje mówią Ewie Wanat. Według Środy Terlikowski traktuje partnerów debaty jak pionki, „dzięki którym jego Prawda ma bardziej wyraziste tło”. Jak by to było, gdyby wszyscy rozmówcy usiedli przy jednym stole? Żakowski obok Lisickiego, Terlikowski przy Środzie, z nimi Ziemkiewicz, Wroński, Skwieciński, Najsztub i sama autorka, która – jak przyznaje – też uczestniczy w „polskiej wojnie domowej”. Pewnie wyszłaby malownicza jatka, z której nic nie wynika. Czytając rozmowy z każdym z osobna, można przynajmniej lepiej poznać obie strony barykady, usłyszeć ich argumenty, próbować zrozumieć, dlaczego stoją po tej właśnie stronie. Jak mówi Żakowski, na wojnie domowej „kończy się bezstronne dziennikarstwo” i trzeba wybrać: demokracja czy niedemokracja. A Ziemkiewicz przyznaje, że uważa się za nie mniejszego konformistę niż Lis – tylko mądrzejszego, bo obstawił „obóz, który jest skazany na wygraną”. Czy wszyscy jesteśmy skazani na nakręcanie spirali wrogości, aż wybuchnie nieodwracalną nienawiścią? Z ośmiu rozmów i tekstu Ewy Wanat wyłania się protokół rozbieżności między stronami sporu o Polskę. Czy stanie się on pierwszym krokiem mediacji, w której nauczymy się ze sobą rozmawiać? Odpowiedzi na to pytanie „Biało-czarna” naturalnie nie daje. Pokazuje jednak ludzką twarz tych zza barykady. A to wiele.
RUT