„Ulica mnie woła. Życiorysy z Limy”
Beata Szady
Wydawnictwo Czarne
Wołowiec 2016
Główne place Limy zachęcają turystów – wypędzono z nich uliczników, żeby nie odstraszali przyjezdnych. Pochowali się w pueblos jóvenes. Te najbiedniejsze i najniebezpieczniejsze zakątki zajmują prawie połowę Limy. Wystarczy na moment zboczyć z tras turystycznych, by zobaczyć brzydsze oblicze tego miasta: odpychające, śmierdzące moczem, terokalem, pełne rozwalających się domów i ludzi, których ewidencja nie obejmuje. Beata Szady nie odwraca od nich wzroku, nie boi się ich. W swojej książce rysuje obraz tej najniższej i najsłabszej warstwy społecznej. Ulica to zawsze skutek, dziennikarka szuka przyczyn. Pokazuje, dlaczego czasem kilkuletnie dzieci wybrały ulicę: bo gwałcił wujek, nie tolerował ojczym, matka się prostytuowała, nie było co jeść. Albo po prostu: domu nigdy nie było, więc wyboru też. Szady towarzyszy swoim bohaterom, kiedy ci próbują wyjść na życiową prostą, ale ostatecznie i tak wracają, skąd wyszli, bo jak w tytule: „ulica ich woła”. A państwo tego wołania nie słyszy i nic z nierównościami społecznymi nie robi.
Na pewno pochwalić należy pracę, którą wykonała Szady i wrażliwość, z jaką podeszła do swoich bohaterów. Na mozaikę, którą stworzyła w książce, składa się wiele historii, czasem tylko niewystarczająco zgłębionych.
DR