Prezes TVP Jacek Kurski wygwizdany w Opolu. Łatwiej mu dzielić widzów, niż łączyć
Specjaliści uważają, że prezes Telewizji Polskiej Jacek Kurski nie powinien był pokazywać się na scenie festiwalu w Opolu. Ale skoro już wyszedł i został przez widzów wygwizdany, nie powinien reagować jak polityk, który woli dzielić, niż łączyć.
W niedzielę po północy, na zakończenie ostatniego koncertu Krajowego Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu, transmitowanego w TVP 1 i TVP Polonia, prezes TVP Jacek Kurski wyszedł na scenę, by wręczyć nagrodę zwycięskiemu wykonawcy. Przywitały go głośne gwizdy publiczności. „Szanowni państwo, w wielu krajach aplauz wyraża się poprzez gwizdy, dlatego witam również cudzoziemców w Opolu”, zareagował na to Kurski. „Łączy nas jedno: kochamy polską muzykę, kochamy polskie piosenki. I teraz cudzoziemców proszę, żeby pozwolili dowiedzieć się polskiej widowni, kto dostał Grand Prix 2016 Złote Opole” - dodał.
- Jacek Kurski nie powinien był się tam pokazywać, bo budzi za duże kontrowersje – mówi Wojciech Jabłoński, politolog z Uniwersytetu Warszawskiego. - Ale wyszedł i nie pozostało mu nic innego, jak robić dobrą minę do złej gry i walczyć, żeby go publiczność z tej sceny nie zdmuchnęła. Wyszła żenada. Nazywając widzów cudzoziemcami, zaprzeczył misji instytucji, na czele której stoi, a Opole od 1945 roku nie jest już w rękach niemieckich – dodaje Jabłoński.
Także Wiesław Gałązka, specjalista ds. marketingu politycznego z Dolnośląskiej Szkoły Wyższej, uważa, że nazwanie przez prezesa TVP wygwizdujących go widzów "cudzoziemcami" wpisuje się w dotychczasowy wizerunek Jacka Kurskiego. - To określenie było dwuznaczne, skierowane także do Polaków drugiego sortu. Brzmiało to, jakby chciał obrazić część ludzi, która go krytykuje – mówi Wiesław Gałązka. - Jacek Kurski lubi, gdy się go nie lubi. Przystał do grona ludzi, których lubimy nienawidzić, to jest wskaźnik jego skuteczności. Zresztą sam się kiedyś porównywał do bulteriera – dodaje Gałązka.
Z kolei Jarosław Flis, socjolog i politolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego, w zachowaniu prezesa telewizji widzi odzwierciedlenie postawy Prawa i Sprawiedliwości. - Po wygranych wyborach PiS zachowuje się jak nowy uczeń w klasie, który pręży muskuły i próbuje wszystkich ustawiać, żeby pokazać, kto tu rządzi. A że nie wszyscy się dają, stąd przepychanki – mówi Flis. Według niego strategia robienia sobie wszędzie wrogów, nawet jeśli chwilowo poprawia samopoczucie, na dłuższą metę się nie sprawdza. - Liść laurowy do wieńca sławy to na pewno nie jest. Będzie się to Jackowi Kurskiemu odbijać czkawką – kwituje incydent w Opolu Jarosław Flis.
Wojciech Jabłoński z Uniwersytetu Warszawskiego już czeka na kolejne publiczne wystąpienie prezesa TVP. - Bo że wyjdzie znów na jakąś scenę, ze swoim mottem „a co mi zrobicie”, to pewne – mówi Jabłoński.
(RUT, DR, 07.06.2016)