Wojciech Czuchnowski w 9. rocznicę śmierci Barbary Blidy przeprowadził akcję plakatowo-ulotkową
Wojciech Czuchnowski z ”Gazety Wyborczej” w poniedziałek rano rozkleił na budynku Ministerstwa Sprawiedliwości i w jego okolicy 65 plakatów. Znalazło się na nich zdjęcie Barbary Blidy, data jej śmierci oraz napis: "jej krew na rękach Zbigniewa Ziobry". Rozdał również w Alejach Ujazdowskich ok. 200 ulotek. ”Akcja jest wyrazem mojego osobistego sprzeciwu obywatelskiego wobec bezkarności osób politycznie i moralnie odpowiedzialnych za śmierć Barbary Blidy” – napisał Czuchnowski na blogu.
Ulotki, które rozdał Wojciech Czuchnowski, z jednej strony miały kopię plakatu, a z drugiej tekst o sprawie Barbary Blidy. Czuchnowski napisał m.in., że ”polityczną i moralną odpowiedzialność za śmierć Barbary Blidy ponosi ówczesny rząd PiS, oraz sprawujący w nim funkcję Prokuratora Generalnego Zbigniew Ziobro”.
”Nie przeprowadziłem jej jako dziennikarz Gazety Wyborczej, redakcja nie była o niej poinformowana. Ponoszę pełną i wyłączną odpowiedzialność za kolportowane treści” – zaznaczył Wojciech Czuchnowski.
Dziennikarz poinformował, że plakaty wiszą w Alejach Ujazdowskich i na Koszykowej. ”Najszybciej zniknęły z bram wjazdowych ministerstwa i przystanku przy nim. Ale na wejściu od Koszykowej były jeszcze o godz. 8.30” – dodał.
wejscie do MS dziś rano pic.twitter.com/4PZ5LGJmBP
— wojciech czuchnowski (@czuchnowski) 25 kwietnia 2016
Czuchnowski podkreślił, że „Gazeta Wyborcza” nie wiedziała o akcji. - Dziennikarz ma prawo do zaprezentowania swoich postaw, ale trzeba wtedy na bok odłożyć swoją legitymację dziennikarską. Dlatego nie informowałem o całej akcji redakcji – tłumaczy „Presserwisowi” Wojciech Czuchnowski. Redakcja "GW" nie chciała komentować sprawy.
Zachowaniem Czuchnowskiego zdziwiony jest Jerzy Jurecki, wydawca "Tygodnika Podhalańskiego". - Dziennikarz ma być obiektywny, więc nie powinien dzielić się swoimi poglądami. Jego środkiem wyrazu jest przygotowywanie informacji, a nie urządzanie akcji politycznych. Z polityki do dziennikarstwa powrotu nie ma – uważa Jurecki. I dodaje: - Gdyby mój dziennikarz zrobił coś takiego, musiałbym się z nim pożegnać.
(IKO, 25.04.2016)