Nie zostawiajmy ekonomii ekonomistom
Rafał Woś (fot. materiały prasowe)
Rozmowa z Rafałem Wosiem („Polityka”) zdobywcą Grand Press Economy 2015
Czy w obecnej sytuacji politycznej o gospodarce pisze się trudniej?
Przede wszystkim środowisko dziennikarzy ekonomicznych jest bardzo podzielone, a to utrudnia pracę. Ci skojarzeni z jedną stroną sporu, mają utrudniony dostęp do decydentów i polityków związanych z drugą stroną, i odwrotnie. Dziennikarze zbyt poważnie traktują obecny podział, bo obie strony sceny politycznej zachowują się podobnie i nie można powiedzieć, że jedna strona jest sprawiedliwa, a druga nie. Miałem to szczęście, że długo pracowałem w „Dzienniku Gazecie Prawnej”, która starała się ignorować tego typu podziały. Teraz wszedłem do nowego zespołu, który ma swoją markę i swoje miejsce. Mam jednak nadzieję, że nadal będę mógł pisać ponad podziałami. Chcę mówić dalej swoim głosem i chcę, żeby mój głos był traktowany poważnie przez drugą stronę.
Ludzie znów chcą ingerencji państwa w gospodarkę, a politycy chętnie te oczekiwania spełniają. Co jest w takiej sytuacji zadaniem dziennikarza piszącego o ekonomii?
Z mojej perspektywy przez ostatnie 25 lat żyliśmy w kraju, w którym tej wolności gospodarczej było bardzo dużo. Wręcz za dużo, czego efektem jest dżungla i brak regulacji rynku ze strony państwa - suwerena. Powinno ono wszystko tak ułożyć, żeby znalazło się miejsce także na sprawiedliwość.
Pana zdaniem nie ma nadmiernej ingerencji państwa w gospodarkę?
Nie. Ekonomia jest zbyt poważną sprawą, by ją zostawić tylko ekonomistom. Wielkim błędem polskiej transformacji było to, że ekonomia i gospodarka zostały wyłączone z debaty publicznej. Nie boję się nadmiernego upolitycznienia rynku, boję pozostawienia zbyt wielu spraw wyłącznie rynkowi.
To kto się powinien zajmować ekonomią jeżeli nie ekonomiści?
Jak to kto? My wszyscy - czyli obywatele i politycy. Jeśli zostawimy ekonomię tylko ekonomistom, będziemy mieli technokrację, czyli władzę najsilniejszych, najbogatszych i najpotężniejszych. Mamy demokrację, aby tak właśnie nie było.
Co znaczy demokracja dla ekonomisty?
To oznacza trzymanie ucha blisko tego, co mówią obywatele. Patrzenie na to, co robią politycy. Politycy nie mogą unikać ekonomicznych tematów - a tak robili przez wiele lat, co było złe. Życzyłbym sobie więcej ekonomii politycznej w naszej demokracji.
Ekonomia dla przeciętnego czytelnika nie jet tematem porywającym. Jak trzeba pisać, aby się nią zainteresował?
Po pierwsze staram się czytelnika traktować poważnie. Nie wychodzę z założenia, że wszystko trzeba maksymalnie uprościć, bo inaczej czytelnik niczego nie zrozumie. Chcę mu pokazać, że ekonomia to niezwykle ciekawe zagadnienie, które przenika się z innymi dziedzinami życia społecznego - w tym z kulturą i polityką. Pokazuję czytelnikowi, że to piękny ogród, w którym jest wiele drzew. Jeżeli czytelnik po raz pierwszy styka się z teorią jakiegoś nieznanego mu ekonomisty, to tak jakby poznawał egzotyczną nazwę drzewa. Staram się łapać czytelnika na haczyk, aby połknął ekonomicznego bakcyla. Potem będzie już sam szedł w ten las.
Największy ekonomista XX wieku John M. Keynes swoje dzieło pt. „Ogólna teoria zatrudnienia, procentu i pieniądza” zakończył przewrotnym zdaniem: „Wszyscy polityczni decydenci, choćby nie wiem jak byli przekonani, że myślą samodzielnie, mówią językiem, który zaczerpnęli od dawno zmarłego ekonomisty”. Opowiadając o świecie czy gospodarce mówimy Miltonem Friedmanem, Friedrichem Haykiem, Keynesem, często o tym nie wiedząc. Moim zadaniem jest uczenie ludzi czyimi argumentami się posługują.
Media ekonomiczne są dziś coraz słabsze. Ekonomia przegra z życiem?
Nie wydaje mi się, by dziennikarstwo ekonomiczne było niedowartościowane, i żeby to się zmieniało na gorsze. Głos dziennikarzy ekonomicznych jest nadal dobrze słyszalny. Moim zdaniem dziennikarze ekonomiczni, na tle naszej grupy zawodowej, są bardzo uprzywilejowani. O tym świadczy choćby wysokość nagrody Grand Press Economy. Jest wyższa od nagród, jakie dostali dziennikarze w innych kategoriach konkursu. Dziennikarze ekonomiczni na pewno nie mają prawa narzekać.
Agata Małkowska-Szozda