Palisada z kredek
Domink Księski (fot. Marcin Obara/Press)
Co znaczy fraza „Je suis Charlie!” (Jestem Charlie), którą widzimy na zdjęciach z demonstracji? Z czym utożsamiają się ci, którzy tak piszą?
Przeczytałem opinię, że mają się popukać po głowie, bo „Charlie Hebdo” to głupia gazeta, religię trzeba szanować, a dziennikarze mają, na co zasłużyli (nawet: ... o co się prosili). Jeśli każdy, kto powie coś głupiego ma dostać kulę w łeb - po ziemi chodzić będzie pewnie tylko jedna osoba - autor powyższej opinii.
Dziennikarzy, którzy zginęli dlatego, że pisali (a ostatnio okazało się nawet, że i zawód rysownika jest niebezpieczny!) to, co uznawali za ważne, jest wielu. Jedni zginęli za podawanie faktów, inni za prezentowanie opinii (słowem lub rysunkiem): Anna Politkowska (Rosja), Grzegorz Gongadze (Ukraina), Jarosław Ziętara (Polska) - lista mogłaby być niestety bardzo długa. Wydawca i redaktor naczelny „Tygodnika Podhalańskiego”, Jerzy Jurecki nakręcił rok temu w Meksyku film „Kolorowe wiatraki”, traktujący o pracy tych gazet, których dziennikarzy regularnie zabija mafia. To wstrząsający film o społeczeństwie, w którym wciąż zmniejsza się zakres wolności, a decydują o tym uzbrojeni ludzie, handlujący narkotykami. Redaktorzy naczelni meksykańskich gazet mówią: apelujemy do mafii - powiedzcie, o czym nie mamy pisać, jakich tematów nie możemy poruszać, ustalmy konsensus, nie chcemy, aby nasi pracownicy ginęli. Tak wygląda kraj, w którym dyskurs społeczny prowadzi się nie za pomocą nabojów do wiecznego pióra, a do kałasznikowa.
Każdy dziennikarz, który chce dobrze wypełniać swoją robotę, musi podawać informacje lub prezentować opinie, które komuś się nie spodobają. Robią tak także ci dziennikarze, którym nie podoba się hipokryzja, dwulicowość, państwo wyznaniowe, religia czy taka lub inna partia. Każdemu może się coś nie podobać. Dziennikarzom, czytelnikom. Wszystko wszystkim podoba się tylko w Korei Północnej. Można pozwolić każdemu na to, by mówił to, co mu się nie podoba - tak jest teraz u nas. Ale przecież niektórym można zabronić poruszać pewnych tematów. Jakich? Takich, które my uznamy za niedotykalne.
Ci, którzy podnoszą do góry kartki z napisem „Je suis Charlie!” protestują przeciw takiemu światu, w którym będą zabronione tematy. Jeśli będą zabronione - nie będzie się można o nie spierać słowem. A lepiej spierać się na słowa, niż na granatniki przeciwpancerne.
(20.01.2015)