Media pomagające ocieplić wizerunek premier Kopacz zyskują na rozgłosie

Rozgłos może pomóc mediom, którym premier Ewa Kopacz udzieliła wywiadu
Choć za efekt sesji w "Vivie!" wydawca musiał przepraszać, a wywiad Agaty Młynarskiej w TVP 1 z premier Ewą Kopacz wyśmiały tabloidy - nawet dziennikarze przyznają, że bardziej straci na tym sama premier niż media, które dzięki niej chcą zwiększać sprzedaż lub oglądalność.
Przed świętami oglądaliśmy premier Ewę Kopacz na okładce "Vivy!", a jej córka opowiadała o swojej matce w świątecznym "Newsweek Polska", w drugi dzień świąt zaś TVP wyemitował wywiad, którego pani premier udzieliła Agacie Młynarskiej w domu swojej córki. Szefowa rządu opowiadała o swoim życiu rodzinnym, że zabawa z wnukiem jest dla niej relaksem, że zawód lekarza wybrała, by pomóc chorej na astmę matce itp. Jak zauważa dziennikarz "Rzeczpospolitej" Andrzej Stankiewicz, Ewa Kopacz pojawia się ostatnio tylko w programach i pismach lifestylowych. - Na wywiad z premier Kopacz czekamy już od trzech miesięcy - ubolewa. Wiesław Gałązka, specjalista w dziedzinie PR politycznego, ocenia, że ostatnie wystąpienia premier w mediach wyglądają na zorganizowaną akcję piarowską.
Tylko po co media dają się wciągać w ocieplanie wizerunku pani premier? Rzecznik TVP Jacek Rakowiecki odpowiada: - Wizerunku premier Kopacz nie trzeba ocieplać, bo i tak jest już ciepły. Nie znam telewizji na świecie, która nie chciałaby mieć wywiadu z premierem własnego kraju. Obywatele, którzy obdarzają szefa rządu zaufaniem, chcą znać także jego życie prywatne. Ewa Kopacz nie jest zresztą pierwszym premierem, który o nim mówi.
Dla dwutygodnika "Viva!" sesja z premier Kopacz i wywiad miały być pomysłem na przyciągnięcie czytelników. Czy skutecznym - pokażą dane ZKDP. Na razie zarówno redakcja, jak i wydawca, Edipresse Polska, musieli gasić sytuację kryzysową spowodowaną nadużyciem Photoshopa w zdjęciach Ewy Kopacz oraz opisaniem ubrań i okularów, w których wystąpiła, łącznie z adresami sklepów, gdzie je można kupić. "To się nazywa lokowanie produktu, a premier nie jest od tego, żeby lokować produkt" – komentował sesję w Radiu Zet Roman Giertych. W mediach społecznościowych dziennikarze nie zostawili na premier suchej nitki. A sklep z okularami, w których premier pozowała do sesji, wykorzystał zdjęcie z sesji do autopromocji. W reakcji na krytykę Kancelaria Premiera poprosiła Edipresse o wyjaśnienia. Tuż przed świętami Edipresse opublikowało oświadczenie, w którym wzięło winę na siebie: zapewniło, że informacje o producentach ubrań i biżuterii zostały podane bez wiedzy pani premier. Jednak sam prezes Edipresse Zbigniew Napierała broni redakcji "Vivy!": - Sesja z udziałem pani premier nie ma nic wspólnego z reklamą. Konwencja podobnych sesji zakłada, że są one stylizowane. Nikt z "Vivy!" nie wziął pieniędzy za umieszczenie informacji o markach ubrań. Jestem zdziwiony reakcją mediów, bo politycy od dawna występują w takich sesjach i nikt dotychczas nie protestował - stwierdza, przypominając choćby sesję Donalda Tuska w "Gali" czy prezydentowej Komorowskiej w "Pani".
Zauważa to też Karolina Korwin Piotrowska z TVN Style: - Nie rozumiem oburzenia zdjęciami pani premier w "Vivie!". Osoby, które ją krytykują, nie wiedzą, w jaki sposób robi się takie sesje w Polsce i na świecie. Jest rzeczą powszechnie przyjętą, że luksusowe magazyny zamieszczają pod zdjęciami polityków marki ubrań czy biżuterii wypożyczonych do sesji - wyjaśnia. Przypomina sesję prezydentowej Jolanty Kwaśniewskiej w miesięczniku "Elle" w 1998 roku. - Później w takich sesjach uczestniczyli inni politycy. Zawinili piarowcy pani premier, którzy powinni przewidzieć konsekwencje jej pojawienia się w lifestylowym magazynie - ocenia Korwin Piotrowska.
- Otoczenie premier Kopacz bezkrytycznie podeszło do tej sesji. Nie byłoby niczym złym, gdyby premier zgodziła się na reklamę ubrań w "Vivie!", zastrzegając jednak, że dochód z niej zostanie przeznaczony na cele charytatywne – sądzi Wiesław Gałązka.
Zdaniem naszych komentatorów, mimo ogromnej dyskusji o sesji, redakcja "Vivy!" wyjdzie z tego obronną ręką. - "Viva!" nic nie straciła na swoim wizerunku. To pismo po prostu robi swoje: w ładny sposób fotografuje znanych ludzi. A szum wokół sesji z premier Kopacz tylko przyniósł mu rozgłos - uważa Marek Kacprzak z Polsat News. Zgadza się z nim Dariusz Tworzydło, specjalista PR: - Każdy taki rozgłos służy wzrostowi sprzedaży pisma - kwituje.
(MW, 29.12.2014)
