Kwestionariusz fotoreportera
Być fotoreporterem znaczy... Rozglądać się cały czas.
Naciskając spust migawki... Skupiam się.
Moje najlepsze zdjęcie... To zdjęcie, które przetrwa trudną próbę czasu.
Gdy widzę piękne zdjęcie innego autora... Na ogół wracam do niego (do zdjęcia), ale później też do autora.
Brzydota... Bywa inspirująca i interesująca, piękno jest rzeczą wyłącznie umowną i rozumiane wprost jest bardzo często banalne i kiczowate.
Wystawy... Powinny być bardzo dobrze wyprodukowane. Tanie odbitki przypinane pinezkami w knajpie z piwem to nie wystawy.
Najlepiej wspominam... Mam bardzo wiele świetnych wspomnień! Nie ma czasu ani miejsca by je wymienić!
Najgorzej wspominam... Pewnego fotografowanego Pana, który ważył około 100 kilogramów przy 160 cm wzrostu i narzekał, że na zdjęciach wygląda – cytuję - „tłusto”.
Największy stres miałem...Na bardzo ważnym meczu ligi niemieckiej, grał Dortmund z kimś tam. Rzadko fotografuję sport, a na piłce nożnej się nie znam. Moim zadaniem było fotografowanie meczu, jednoczesne wysyłanie zdjęć i opisywanie ich po angielsku z nazwiskami piłkarzy, których nie znałem. Jak o tym piszę, to się znów pocę.
Chciałbym sfotografować... Grenlandię, Keitha Richardsa i Iggy'ego Popa (na razie nie oddzwaniają).
Mówienie o fotografii... Dobrą fotografie wystarczy oglądać. Ewentualnie można opowiadać anegdotki o okolicznościach jej powstania.
Nie miałem ze sobą aparatu... Zawsze mam, ale zdarzyło mi się, że nie zdążyłem albo nie miałem odwagi go podnieść do oka.
Pieniądze z fotografii... Temat rzeka (wyschnięta).
Gdybym nie był fotoreporterem... Najchętniej przygotowywałbym ratrakiem trasy narciarskie np. w Davos - poważnie. Ciągle mam nadzieję, że do tego kiedyś dojdzie.
Galeria "Haiti – rok po końcu świata"
(27.06.2014)