Monika Olejnik: "Resortowe dzieci" to dziennikarska prostytucja

Monika Olejnik na okładce "Newsweek Polska"
"Autorów tej książki nie nazywam dziennikarzami. To żałośni frustraci robiący biznes na kłamstwach” - mówi Monika Olejnik w w najnowszym wydaniu "Newsweek Polska" (Ringier Axel Springer Polska) o autorach książki "Resortowe dzieci".
Monika Olejnik w rozmowie z Renatą Kim na łamach tygodnika komentuje „grzebanie w życiorysach”, jakiego jej zdaniem dopuścili się autorzy „Resortowych dzieci”: Dorota Kania, Jerzy Targalski i Maciej Marosz. Nazywa to dziennikarską prostytucją.
“To jest skandal. Ja nie interesuję się życiem prawicy, która cytuje Biblię i poucza innych jak żyć. Mam w nosie tych facetów, co zdradzają swoje żony, ale udają świętoszków” – mówi w wywiadzie dziennikarka Radia Zet i TVN 24.
Zapowiada, że pozwie autorów “Resortowych dzieci”, jej zdaniem sprawa nadaje się nawet do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu.
Według autorów książki Monika Olejnik od momentu uzyskania pełnoletności wyjeżdżała do krajów kapitalistycznych, co było wówczas rzadkością. Piszą też, że jej ojciec był wysoko postawionym funkcjonariuszem Służby Bezpieczeństwa i zgłaszał każdorazowo przełożonym wyjazd córki za granicę.
"Grupa zakompleksionych pseudodziennikarzy zarabia górę kasy na kłamstwach, które wmawia naiwnym ludziom. Nigdy nie byłam w żadnej organizacji partyjnej - ani w PZPR, ani w ZSMP - a na okładce książki Doroty Kani i jej towarzyszy jestem w czerwonym krawacie" - mówi w wywiadzie Olejnik. Opowiada też, że matka zmuszała ją do chodzenia do kościoła, bo jest bardzo religijna. "Byłam bierzmowana, chodziłam na religię w czasach, kiedy Kościół był uważany za wroga władzy. Ale najgorsze jest to, że ludzie, którzy czytają tę książkę, myślą, że my się pławiliśmy w bogactwie. Kolejne kłamstwo! Moi rodzice do dziś mieszkają w zwykłym bloku" - mówi Olejnik.
(19.01.2014)
