Nie ma tygodnia, w którym bym nie dostawał propozycji komercyjnych
Rozmowa z Maciejem Samcikiem, dziennikarzem „Gazety Wyborczej”, autorem bloga „Subiektywnie o finansach”, Dziennikarzem Ekonomicznym 2013 Roku w Konkursie im. Władysława Grabskiego
Gdzie Pan ulokował 40 tys. zł, które Pan zdobył w konkursie NBP?
Jeszcze nigdzie, bo nie zdążyłem sformalizować odbioru tej nagrody i pieniądze nie wpłynęły na moje konto.
Radzi Pan czytelnikom, gdzie mają lokować oszczędności, więc ciekawe, co Pan robi ze swoimi.
Mam długoterminowy portfel przeróżnych inwestycji. Spróbuję pieniądze za nagrodę dorzucić do tego portfela, ale z powodu nawału pracy zajmowanie się własnymi pieniędzmi muszę odłożyć na później. Na początek nagroda trafi na zwykłą lokatę.
Czyli raczej oszczędności niż konsumpcja?
Zdecydowanie tak.
W bankach nie traktują Pana jak intruza, który przychodzi tylko po to, aby potem opisać słabość ich produktów?
Faktycznie w bankach jestem rozpoznawany i jeśli chcę zbadać rzeczywistą jakość obsługi klientów w placówce, to mam z tym niejakie problemy.
Główną nagrodę w Konkursie im. Władysława Grabskiego otrzymał Pan m.in. za warsztat dziennikarski. Ale jest Pan też blogerem, gdzie zasady tego warsztatu nie zawsze obowiązują. Pan na swoim blogu już z założenia jest subiektywny. Da się to rozgraniczyć, kiedy jest się obiektywnym dziennikarzem ekonomicznym, a kiedy subiektywnym blogerem?
Na blogu jestem bardzo osobisty. Staram się jednak, aby moje wpisy, mimo tej subiektywności, spełniały warunki rzetelnego tekstu dziennikarskiego. Jakkolwiek staram się oddzielać blogowanie od działalności dziennikarskiej, jaką prowadzę na stronach „Gazety Wyborczej”, to coraz częściej jestem postrzegany jako bloger, a nie jako dziennikarz.
A Pan czuje się bardziej blogerem, czy dziennikarzem?
Jestem profesjonalnym dziennikarzem, który bloguje. Pensję pobieram z „Gazety Wyborczej”, a mój blog jest działalnością hobbystyczną i niekomercyjną. Mogę na nim poruszać tematy, którymi nie zająłbym się jako dziennikarz, a i w większej skali, niż jako dziennikarz „Gazety”, pomagać czytelnikom.
Miewa Pan pokusy, aby z tym blogiem pójść na swoje?
Blog „Subiektywnie o finansach”, właśnie dzięki temu, że dostaję pensję dziennikarską, wyróżnia się od innych in plus. Nie zamieszczam reklam, nie prowadzę żadnych akcji marketingowych na rzecz innych podmiotów. To daje mi atut niezależności, którego pewnie bym nie miał, gdybym był wyłącznie blogerem.
Blog o finansach, który prowadzi krucjatę przeciwko instytucjom finansowym, nie mógłby chyba liczyć na reklamy od tych instytucji.
Nigdy tego nie sprawdzałem, ale nie ma tygodnia, w którym bym nie dostawał propozycji komercyjnych.
Są wśród nich takie, że Maciej Samcik będzie polecał lokatę danego banku?
Otrzymuję je głównie od agencji marketingowych i nie zawsze wiem, co i kto za nimi stoi. Na razie mogę sobie pozwolić na luksus odrzucania tego typu ofert, bo mam pensję z „Gazety Wyborczej”.
Czyli nie jest już Pan blogerem tylko po wyjściu z redakcji, po nocach i w wolne weekendy?
Blog to nadal działalność hobbystyczna, choć dział „Pieniądze Extra”, który powstał w „Wyborczej”, jest jego przedłużeniem.
Czwartkowy dodatek „Pieniądze Extra” to Pana pomysł, czy redakcji „GW”, która chce skorzystać z Pana marki zdobytej w Internecie?
To była nasza wspólna decyzja. Moi szefowie uznali, że moja działalność blogerska jest na tyle pozytywna, iż powinna mieć większy zasięg. Blog ma miesięcznie około 160 tysięcy unikalnych użytkowników, ale to wciąż znacząco mniejszy zasięg niż ma papierowa „Gazeta Wyborcza”. Z mojego punktu widzenia ten dodatek to kolejna możliwość walki o prawa klientów, poprawiania standardów ich obsługi przez instytucje finansowe. A dla „Gazety” to możliwość zdyskontowania popularności swojego dziennikarza i stworzenia znów sekcji poświęconej finansom konsumenckim.
Przez zaangażowanie się w ten dodatek porzucił Pan dziennikarstwo specjalistyczne.
Od kilku miesięcy nie mam na nie czasu, ale mam nadzieję, że to się zmieni. Chciałbym dalej realizować swój pomysł na życie zawodowe, który polega na łączeniu dziennikarstwa interwencyjnego ze specjalistycznym.
Czy meandrów w usługach finansowych, w których zwykli ludzie się gubią, ubywa, czy jest ich coraz więcej?
Dostaję coraz więcej listów, nawet kilkadziesiąt dziennie. Czytelnicy proszą o pomoc i poradę. To wynika z faktu, że coraz trudniej ludziom zdobyć niezależną opinię. Dziś prawie nie ma prawdziwie niezależnych doradców w zakresie finansów osobistych, każdy jest u kogoś na prowizji. Tymczasem ludzie mają coraz więcej pieniędzy i chcą o nie zadbać. Dlatego generalnie popularność blogów finansowych rośnie, co mieści się w trendzie poszukiwania prawdziwie niezależnych, uczciwych doradców.
Rozmawiał: Grzegorz Kopacz
fot. Marcin Obara
Więcej o swoim blogu Maciej Samcik napisał w "Press" (12/2012)
(16.11.2013)