Dziennikarze dali się nabrać fałszywemu ministrowi na Twitterze
(fot. twitter.com)
Lech Wałęsa nie żyje - informacja tej treści, napisana rzekomo przez Jacka Cichockiego, szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, ukazała się wczoraj na Twitterze. Część dziennikarzy w pierwszej chwili dała się nabrać.
Fałszywkę zdemaskował Konrad Niklewicz, doradca w Kancelarii. "Kilka redakcji przez kilkanaście minut »żyło« przez kilkanaście minut dziś informacją puszczoną na Twitterze przez osobę (profil) podszywający się pod ministra Jacka Cichockiego, szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Część dziennikarzy nawet oficjalnie "powitała" Pana ministra na Twitterze - przez co osoby postronne mogły pomyśleć, że to jest prawdziwe konto" – napisał na Twitterze Niklewicz. Jak wyjaśnił, minister Cichocki nie ma konta w tym serwisie. "Bardzo proszę wszystkie koleżanki i kolegów w mediach, by z zawodową ostrożnością podchodzili do nieznanych im (niesprawdzonych) źródeł na T i FB. Jesteśmy przecież do Państwa dyspozycji, zawsze można zadzwonić i sprawdzić. Nasze profile są znane (i sprawdzone). A profile polityków (np. Premiera) są dodatkowo oficjalnie oznaczone tagiem »verified« przez Twittera" – zaapelował.
Bartosz Węglarczyk, zastępca redaktora naczelnego "Rzeczpospolitej" i stały użytkownik Twittera, dziwi się naiwności dziennikarzy: - Na Twitterze i Facebooku każdy może się podszyć pod każdego. Można ufać tylko tym wpisom, które wysyłane są ze znanych nam kont. Fałszywe konta są zwykle zakładane na chwilę przed wysłaniem informacji. Datę założenia konta można sprawdzić w trzy sekundy, po prostu w nie klikając. Prostą metoda weryfikowania takich informacji jest też zapytanie osoby, która taką wiadomość miała wysłać, czy to jej konto. To nie jest kwestia etyki dziennikarskiej, ale trzeźwego oglądu świata – mówi Węglarczyk.
Dodaje, że dziennikarze nie pierwszy raz dają się nabrać na Facebooku i Twitterze oszustom. - Niedawno po napaści na Kubę Wojewódzkiego ktoś podszył się pod niego na Facebooku i napisał, że został oblany coca-colą. Część mediów te informacje podchwyciła - przypomina Węglarczyk.
Konrad Piasecki, dziennikarz RMF FM, przyznaje, że w jego redakcji przez kilka minut panowała niepewność co do wiarygodności informacji o śmierci Wałęsy. - Po kilku minutach wiedzieliśmy już jednak, że jest nieprawdziwa. Po polsku napisana była z błędami ortograficznymi, a w języku angielskim źle zastosowano w niej następstwo czasów – mówi Piasecki. Podobnie jak Węglarczyk, doradza, by informacje wysyłane z nowych kont traktować z dużą ostrożnością. - Zawsze trzeba sprawdzić, kiedy konto zostało założone i zweryfikować informacje u źródła – radzi.
Bloger zajmujący się tematyką prawną Piotr Waglowski jest zadania, że organy administracji publicznej nie powinny korzystać z mediów społecznościowych. - Zgodnie z zasadą zapisaną w konstytucji administracja publiczna powinna dążyć do budowania zaufania obywateli do państwa. Dlatego nie powinna korzystać z narzędzi, które nie mają umocowania w prawie. W mediach społecznościowych łatwo się podszyć pod jej przedstawicieli, a debata publiczna na tym traci. Są przecież bezpieczne platformy dla administracji do komunikacji, takie jak BIP i epuap. gov.pl – wyjaśnia Waglowski.
MW