Tomasz Lis zawsze spada na cztery łapy

Rozmowa z Ewą Sieńkowską, konsultantką ds. strategii komunikacji
Z serwisu NaTemat.pl zniknął wpis Tomasza Lisa o przygotowaniach do maratonu we Frankfurcie, w którym dziennikarz ulokował markę napoju izotonicznego Powerade. To dobry ruch, zważywszy na to, że internauci szydzili z tego wpisu, oskarżając dziennikarza o kryptoreklamę?
To ewidentna wpadka. Fatalnie się stało, że wszystko się działo w Internecie, w naturalnym środowisku internautów, dla których takie pogrywanie jak usuwanie treści z blogów, jest niedopuszczalne.
Dlaczego niedopuszczalne?
W Internecie nic nie ginie, a internauci są bardzo pamiętliwi, bardzo pomysłowi. Ich siła medialna jest potężna. Usunięcie wpisu może mieć negatywny wpływ na reputację promowanej marki i samego Tomasza Lisa.
Kto na tym bardziej traci: Tomasz Lis, czy marka Powerade?
Dla Tomasza Lisa to duży cień na wizerunku. Ale to zaradny i przedsiębiorczy facet, zawsze spada na cztery łapy. Jest odporny na medialne zawieruchy. Natomiast dla Powerade to świetna reklama, wywołująca dyskusje medialne. Efekt świadomościowy jest tu niewspółmierny do nakładów.
Co zatem w tej kampanii poszło nie tak?
Dziennikarz z tej półki, co Lis, to nie jest idealny ambasador tej marki w jej grupie docelowej. Z drugiej strony może taki był właśnie pomysł na dotarcie do nowego targetu. Ktoś zdecydował się na śmiałą formę reklamy natywnej w Internecie, ale chyba nie do końca zdawał sobie sprawę, jakie może ona wywołać konsekwencje. Gdy się one pojawiły, wybrano najgorsze rozwiązanie: próbę wymazania, ukrycia sytuacji i milczenie.
Jest jeszcze jakieś wyjście z tej sytuacji?
Można nadać sprawie wymiar charytatywny i społeczny. Na przykład zysk z niej przeznaczyć na rehabilitację terapeutki Beaty Jałochy (spadł na nią skaczący samobójca. Doznała urazu kręgosłupa i została sparaliżowana – przyp. red.). W pomoc dla niej państwo Lis się angażowali. Tomasz Lis mógłby też wykorzystać swój start w maratonie we Frankfurcie jako symboliczny gest pomocy dziennikarza i marki.
Rozmawiała Beta Goczał
(16.10.2013)
