Dział: WYWIADY

Dodano: Październik 16, 2013

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

Tomasz Lis zawsze spada na cztery łapy

Rozmowa z Ewą Sieńkowską, konsultantką ds. strategii komunikacji

 Z serwisu NaTemat.pl zniknął wpis Tomasza Lisa o przygotowaniach do maratonu we Frankfurcie, w którym dziennikarz ulokował markę napoju izotonicznego Powerade. To dobry ruch, zważywszy na to, że internauci szydzili z tego wpisu, oskarżając dziennikarza o kryptoreklamę?

To ewidentna wpadka. Fatalnie się stało, że wszystko się działo w Internecie, w naturalnym środowisku internautów, dla których takie pogrywanie jak usuwanie treści z blogów, jest niedopuszczalne.

Dlaczego niedopuszczalne?

W Internecie nic nie ginie, a internauci są bardzo pamiętliwi, bardzo pomysłowi. Ich siła medialna jest potężna. Usunięcie wpisu może mieć negatywny wpływ na reputację promowanej marki i samego Tomasza Lisa.

Kto na tym bardziej traci: Tomasz Lis, czy marka Powerade?

Dla Tomasza Lisa to duży cień na wizerunku. Ale to zaradny i przedsiębiorczy facet, zawsze spada na cztery łapy. Jest odporny na medialne zawieruchy. Natomiast dla Powerade to świetna reklama, wywołująca dyskusje medialne. Efekt świadomościowy jest tu niewspółmierny do nakładów.

Co zatem w tej kampanii poszło nie tak?

Dziennikarz z tej półki, co Lis, to nie jest idealny ambasador tej marki w jej grupie docelowej. Z drugiej strony może  taki był właśnie pomysł na dotarcie do nowego targetu. Ktoś zdecydował się na śmiałą formę reklamy natywnej w Internecie, ale chyba nie do końca zdawał sobie sprawę, jakie może ona wywołać konsekwencje. Gdy się one pojawiły, wybrano najgorsze rozwiązanie: próbę wymazania, ukrycia sytuacji i milczenie.

Jest jeszcze jakieś wyjście z tej sytuacji?

Można nadać sprawie wymiar charytatywny i społeczny. Na przykład zysk z niej przeznaczyć na rehabilitację terapeutki Beaty Jałochy (spadł na nią skaczący samobójca. Doznała urazu kręgosłupa i została sparaliżowana – przyp. red.). W pomoc dla niej państwo Lis się angażowali. Tomasz Lis mógłby też wykorzystać swój start w maratonie we Frankfurcie jako symboliczny gest pomocy dziennikarza i marki.

 

Rozmawiała Beta Goczał 

(16.10.2013)

* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter

PODOBNE ARTYKUŁY

Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.