Dział: TECHNOLOGIE

Dodano: Wrzesień 05, 2013

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

Kto zyska na Android KitKat (wideo)

Pomysł Google, aby do nazwy nowej wersji systemu operacyjnego Android wprowadzić markę konkretnego produktu, zwraca uwagę nie ze względu na oryginalność, ale skalę przedsięwzięcia. Android 4.4 KitKat może przesunąć granicę naming rights (praw do nazwy).

Porozumienie zawarte przez Google z koncernem spożywczym Nestlé obejmuje włączenie marki batonów do nazwy nowej wersji systemu operacyjnego Android i sprzedaż na 19 rynkach, w tym również w Polsce, batonów z wizerunkiem robota - charakterystycznego dla Androida. Obie strony podkreślają, że wspólny projekt nie jest typowym kontraktem finansowym, ale jego głównym zadaniem ma być wywołanie "zabawnego i zaskakującego efektu". "Nie jest to typowy rodzaj transakcji wymiany pieniędzy z rąk do rąk" - powiedział BBC John Langerling, dyrektor Android Global.
Poprzednie wersje Androida nosiły nazwy słodyczy (Cupcake, Donut, Eclair, Froyo, Gingerbread, Honeycomb, Ice Cream Sandwich, Jelly Bean). Nestlé w komunikacie prasowym zaznacza, że współpraca z Google wpisuje się także w trendy jego marki, bo zdaniem koncernu zgodnie z hasłem reklamowym "Czas na przerwę, czas na KitKat" – konsumenci batonów w przerwie od pracy sięgają po urządzenia mobilne (wiele z nich obsługuje system Android).
"KitKat jest ulubioną przekąską pracowników Google od jakiegoś czasu, więc firma poprosiła Nestlé o zgodę na wykorzystanie należącego do niej znaku towarowego" – napisano na oficjalnym koncie Androida w Google+. Wielu początkowo uznało to za żart.
Łukasz Kawęcki, managing director Optizen Labs, w rozmowie z "Presserwisem" upewnia się, czy partnerstwo Google z Nestlé na pewno nie jest tylko dowcipem.
- Myślę, że Google powinno się zająć doskonaleniem systemu operacyjnego na różnych urządzeniach i pilnowaniem dostawców, którzy różnie wdrażają Androida, a nie bzdurami, jak szukanie sensacji. To typowa akcja do wywołania wiralowego efektu, który być może został osiągnięty – komentuje Kawęcki.
Decyzja Google i Nestlé nie zdziwiła Krzysztofa Urbanowicza, CEO & founder w Mediapolis. - Największym zaskoczeniem jest, że obie strony twierdzą, iż to przedsięwzięcie nie ma charakteru komercyjnego - mówi Urbanowicz.
Krzysztof Chojnacki, marketing manager myTaxi, sam pomysł współpracy uważa za udany. – To jest naprawdę fajna i odważna koncepcja. Szkoda, że takich pomysłów nie ma w Polsce. Szukanie drogi do połączenia dwóch zupełnie różnych produktów, by stworzyć jedno narzędzie marketingowe jest naprawdę interesujące – uważa Chojnacki.
Również Urbanowicz pozytywnie ocenia współpracę firm. - Gigant Internetu i gigant FMCG, sektora spożywczego, pokazują przykład ciekawego barteru. Ale nie jest to odkrycie Ameryki. Na przykład w kinach od dawna stosuje się tego typu zagrania. Mamy też Pepsi Arenę, czy ulicę Gillette w Świdnicy – mówi Urbanowicz.
Zdaniem specjalistów na współpracy więcej niż Android zyska marka KitKat. - Dla marki impulsowej świadomość, a szczególnie top of mind, jest jak powietrze, dlatego spodziewam się, że Nestlé powinno być bardziej niż zadowolone ze współpracy z Google. Codziennie miliony ludzi zetkną się z ich marką – Adam Miecznikowski, strateg w agencji Publicis.
Eksperci mają podzielone zdania, czy Android 4.4 KitKat wpłynie na kierunek rozwoju rynku.
- Google wysyła do rynku informację: zobaczcie, my z KitKatem zrobiliśmy to za darmo, ale to jest tylko balon próbny. Jeżeli chcecie, możemy to zrobić również z wami - przewiduje Urbanowicz.
Miecznikowski uważa, że decyzja firm jest logicznym krokiem w rozwoju brandingu. - Fakt, że stadiony, hale widowiskowe czy turnieje sportowe noszą nazwy sponsorów, nikogo nie dziwi. Pomysł związania systemu operacyjnego z marką to zabieg w gruncie rzeczy podobny - mówi strateg Publicisu. Jego zdaniem pomysł zasługuje na uznanie nie ze względu na oryginalność, lecz na skalę, która sprawia, że jest to wydarzenie na globalnym rynku. - Kontakt z Androidem KitKat może mieć miliard ludzi. Ten pomysł może wywołać falę podobnych działań i znacząco przesunąć granicę tego, co można obrandować - podsumowuje Miecznikowski.


DR, LL, JZ

* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter

PODOBNE ARTYKUŁY

Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.