Dział: PRASA

Dodano: Maj 07, 2013

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

"Polska Kurier Lubelski" opublikowała ogłoszenie restauratorów bijące w "Dziennik Wschodni"

Dziennik "Polska Kurier Lubelski" (Polskapresse) zamieścił
ogłoszenie wzywające do przyłączenia się do sądowego pozwu zbiorowego przeciwko
Waldemarowi Suliszowi, recenzentowi kulinarnemu konkurencyjnego "Dziennika
Wschodniego" (Media Regionalne).

Ogłoszenie, które ukazało się w wydaniu "Polski Kuriera Lubelskiego" na 2 i 3 maja, nosi znamienny tytuł "Pozwanie redaktora Sulisza". Czytamy w nim, że "restauratorzy woj. lubelskiego, czujący się pokrzywdzeni szkalującymi tekstami zamieszczonymi na łamach »Dziennika Wschodniego«, zamierzają złożyć zbiorowy pozew sądowy przeciwko red. Waldemarowi Suliszowi - autorowi tych tekstów. W pozwie zamierzają ubiegać się o odszkodowanie za poniesione straty materialne w wysokości pół mln zł". Na końcu nadawcy ogłoszenia zamieścili numer telefonu komórkowego, na który mogą dzwonić zainteresowani złożeniem pozwu restauratorzy.
- To oburzająca próba zastraszenia - mówi Waldemar Sulisz. - Pracuję jako dziennikarz od 20 lat, napisałem mnóstwo recenzji kulinarnych, również teatralnych. Dotychczas nie spotkałem się z tak brutalnym, personalnym atakiem - dodaje.
- Waldemar Sulisz ma pozycję eksperta, prowadzi między innymi Europejski Festiwal Smaku w Lublinie, jest autorem przewodnika kulinarnego "Smaki Lubelszczyzny" - mówi Krzysztof Wiejak, redaktor naczelny "Dziennika Wschodniego". Od roku w piątki "Dziennik Wschodni" publikuje recenzje kulinarne Sulisza. - W lokalach nasz recenzent zjawia się incognito, testuje serwowane potrawy. Potem ocenia je w skali od jednego do pięciu. Dotychczas nikt nie przysyłał do jego tekstów sprostowań ani polemik. Tym bardziej zaskakuje nas ogłoszenie w "Kurierze". Nie wiemy nawet, kto je zamieścił – zaznacza Wiejak.
Gdy „Presserwis” zadzwonił pod wskazany w ogłoszeniu numer, połączenie odebrał mężczyzna, który nie chciał się przedstawić. Powiedział tylko, że reprezentuje restauratora przebywającego teraz za granicą. Zbiera zgłoszenia do pozwu przeciw redaktorowi Suliszowi, który rzekomo "zgnoił niejedną restaurację". Jednak żadnych konkretów nasz rozmówca podać nie chciał, dopytywany zakończył rozmowę.
- Zdarzyło się, że dostałem nieprzyjemnie pachnącą potrawę i to opisałem, bo muszę być uczciwy. Ale przy każdej okazji pokazywałem też pozytywy - mówi Waldemar Sulisz. - Moje recenzje były przeważnie łagodne. Mimo to ktoś postanowił mnie zastraszyć - ubolewa.
Dariusz Kotlarz, redaktor naczelny "Polski Kuriera Lubelskiego", nie czuje się odpowiedzialny za treść ogłoszenia. - To sprawa wydawcy i pionu handlowego. Nie znam treści zamieszczanych w mojej gazecie ogłoszeń - mówi.
- To ogłoszenie nie łamie przyjętego przez nas regulaminu, nie reklamuje na przykład wysokoprocentowego alkoholu, nie zawiera słów niecenzuralnych - mówi Dariusz Topyła, dyrektor biura reklamy "Polski Kuriera Lubelskiego". - Za jego zamieszczenie zapłaciła firma, gotówką. Rozumiem, że chodzi tu o solidarność zawodową. Najwyraźniej osoba przyjmująca ogłoszenie w okienku nie zauważyła tego aspektu. Uczulę moich pracowników, by baczniej zwracali uwagę na treść ogłoszeń - zapewnia Dariusz Topyła.
Dla Jana Hartmana, filozofa i etyka, to tłumaczenie nie do przyjęcia. - Nie chce mi się wierzyć, że biuro ogłoszeń i redakcja nie skojarzyły, o co chodzi w ogłoszeniu dotyczącym znanego w regionie publicysty - mówi Jan Hartman. W jego ocenie postawa redaktora naczelnego, który nie wie i nie chce wiedzieć, kto i jak ogłasza się w jego gazecie, to naiwne lub cyniczne nawiązanie do idei chińskiego muru, który powinien odgradzać redakcję od pionu handlowego. - Redakcja wie, na czym zarabia wydawnictwo. Nie może zachowywać się jak banki szwajcarskie, które mówiły, że nie obchodzi ich pochodzenie depozytów, ale ochoczo na nich zarabiały - mówi Jan Hartman. W jego ocenie publikacja ogłoszenia, które dyskredytuje dziennikarza konkurencyjnego tytułu, nakręca spiralę agresji między dwoma konkurencyjnymi dziennikami, obniża poziom publikowanych artykułów. - Redakcje powinny odmawiać zamieszczania tego typu ogłoszeń, co nie znaczy, że muszą je zupełnie ignorować. To z reguły doskonałe tematy, które powinny być inspiracją dla dziennikarskich, obiektywnych tekstów pokazujących, kto ma rację w konkretnej sprawie - mówi Jan Hartman.
- Jeśli autorzy ogłoszenia mają nadzieję, że przestraszymy się i przestaniemy publikować recenzje kulinarne Waldemara Sulisza, są w głębokim błędzie - podsumowuje Krzysztof Wiejak. (JF)

(07.05.2013)

* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.