"Polska Kurier Lubelski" opublikowała ogłoszenie restauratorów bijące w "Dziennik Wschodni"
Dziennik "Polska Kurier Lubelski" (Polskapresse) zamieścił
ogłoszenie wzywające do przyłączenia się do sądowego pozwu zbiorowego przeciwko
Waldemarowi Suliszowi, recenzentowi kulinarnemu konkurencyjnego "Dziennika
Wschodniego" (Media Regionalne).
Ogłoszenie, które ukazało się w wydaniu "Polski Kuriera
Lubelskiego" na 2 i 3 maja, nosi znamienny tytuł "Pozwanie redaktora
Sulisza". Czytamy w nim, że "restauratorzy woj. lubelskiego, czujący
się pokrzywdzeni szkalującymi tekstami zamieszczonymi na łamach »Dziennika Wschodniego«, zamierzają złożyć zbiorowy pozew sądowy
przeciwko red. Waldemarowi Suliszowi - autorowi tych tekstów. W pozwie
zamierzają ubiegać się o odszkodowanie za poniesione straty materialne w
wysokości pół mln zł". Na końcu nadawcy ogłoszenia zamieścili numer
telefonu komórkowego, na który mogą dzwonić zainteresowani złożeniem pozwu
restauratorzy.
- To oburzająca próba zastraszenia - mówi Waldemar Sulisz. - Pracuję jako
dziennikarz od 20 lat, napisałem mnóstwo recenzji kulinarnych, również
teatralnych. Dotychczas nie spotkałem się z tak brutalnym,
personalnym atakiem - dodaje.
- Waldemar Sulisz ma pozycję eksperta, prowadzi między innymi Europejski
Festiwal Smaku w Lublinie, jest autorem przewodnika kulinarnego
"Smaki Lubelszczyzny" - mówi Krzysztof Wiejak, redaktor naczelny
"Dziennika Wschodniego". Od roku w piątki "Dziennik
Wschodni" publikuje recenzje kulinarne Sulisza. - W lokalach nasz
recenzent zjawia się incognito, testuje serwowane potrawy. Potem ocenia je w
skali od jednego do pięciu. Dotychczas nikt nie przysyłał do jego tekstów
sprostowań ani polemik. Tym bardziej zaskakuje nas ogłoszenie w
"Kurierze". Nie wiemy nawet, kto je zamieścił – zaznacza Wiejak.
Gdy „Presserwis” zadzwonił pod wskazany w ogłoszeniu numer, połączenie odebrał
mężczyzna, który nie chciał się przedstawić. Powiedział tylko, że reprezentuje
restauratora przebywającego teraz za granicą. Zbiera zgłoszenia do pozwu
przeciw redaktorowi Suliszowi, który rzekomo "zgnoił niejedną
restaurację". Jednak żadnych konkretów nasz rozmówca podać nie chciał,
dopytywany zakończył rozmowę.
- Zdarzyło się, że dostałem nieprzyjemnie pachnącą potrawę i to opisałem, bo muszę
być uczciwy. Ale przy każdej okazji pokazywałem też pozytywy - mówi Waldemar
Sulisz. - Moje recenzje były przeważnie łagodne. Mimo to ktoś postanowił mnie
zastraszyć - ubolewa.
Dariusz Kotlarz, redaktor naczelny "Polski Kuriera Lubelskiego", nie
czuje się odpowiedzialny za treść ogłoszenia. - To sprawa wydawcy i pionu
handlowego. Nie znam treści zamieszczanych w mojej gazecie ogłoszeń -
mówi.
- To ogłoszenie nie łamie przyjętego przez nas regulaminu, nie reklamuje na
przykład wysokoprocentowego alkoholu, nie zawiera słów niecenzuralnych - mówi
Dariusz Topyła, dyrektor biura reklamy "Polski Kuriera Lubelskiego".
- Za jego zamieszczenie zapłaciła firma, gotówką. Rozumiem, że chodzi tu
o solidarność zawodową. Najwyraźniej osoba przyjmująca ogłoszenie w okienku nie
zauważyła tego aspektu. Uczulę moich pracowników, by baczniej zwracali uwagę na
treść ogłoszeń - zapewnia Dariusz Topyła.
Dla Jana Hartmana, filozofa i etyka, to tłumaczenie nie do przyjęcia. - Nie
chce mi się wierzyć, że biuro ogłoszeń i redakcja nie skojarzyły, o co chodzi w
ogłoszeniu dotyczącym znanego w regionie publicysty - mówi Jan Hartman. W jego
ocenie postawa redaktora naczelnego, który nie wie i nie chce wiedzieć, kto i
jak ogłasza się w jego gazecie, to naiwne lub cyniczne nawiązanie do idei
chińskiego muru, który powinien odgradzać redakcję od pionu handlowego. -
Redakcja wie, na czym zarabia wydawnictwo. Nie może zachowywać się jak banki
szwajcarskie, które mówiły, że nie obchodzi ich pochodzenie depozytów, ale
ochoczo na nich zarabiały - mówi Jan Hartman. W jego ocenie publikacja
ogłoszenia, które dyskredytuje dziennikarza konkurencyjnego tytułu, nakręca
spiralę agresji między dwoma konkurencyjnymi dziennikami, obniża poziom
publikowanych artykułów. - Redakcje powinny odmawiać zamieszczania tego typu
ogłoszeń, co nie znaczy, że muszą je zupełnie ignorować. To z reguły doskonałe
tematy, które powinny być inspiracją dla dziennikarskich, obiektywnych tekstów
pokazujących, kto ma rację w konkretnej sprawie - mówi Jan Hartman.
- Jeśli autorzy ogłoszenia mają nadzieję, że przestraszymy się i przestaniemy
publikować recenzje kulinarne Waldemara Sulisza, są w głębokim błędzie -
podsumowuje Krzysztof Wiejak. (JF)
(07.05.2013)
