Dział: WYWIADY

Dodano: Marzec 27, 2013

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

Rozsadziłam „Gazetę” od środka

Małgorzata Terlikowska opowiada o tym, które reakcje zabolały ją najbardziej po ukazaniu się wywiadu w „Wysokich Obcasach” 

Tak gorąca reakcja dziennikarzy z różnych mediów na wywiad w „Wysokich Obcasach” zdumiała Panią?

Spodziewałam się, że włożę kij w mrowisko. Wiele osób po tzw. naszej stronie stoi na stanowisku, że z pewnymi środowiskami w ogóle nie należy rozmawiać. Z drugiej strony, było też jasne, że czytelniczki „Wysokich Obcasów” moich poglądów raczej na pewno nie zaakceptują. Jednak skali reakcji nie przewidziałam. Przerosła moje oczekiwania.

Co Panią szczególnie zabolało?

To, że osoby, które mnie nie znają, nigdy ze mną nie rozmawiały, nigdy nie widziały mnie na oczy, zaczęły snuć rozważania o tym, że jestem nieszczęśliwa, rzekomo uciemiężona przez męża. Że jestem biedna, bo zrezygnowałam z pracy w mediach i teraz zajmuję się dziećmi. Przecierałam oczy ze zdumienia - takiej siebie nie znałam.

Mówi Pani m.in. o tekście Agnieszki Kublik z „Gazety Wyborczej”, od którego odciął się sam autor wywiadu, Grzegorz Sroczyński.
 
To charakterystyczne: dwie osoby z „Gazety Wyborczej”, które poznałam przy okazji tej rozmowy - Grzegorz Sroczyński i Agnieszka Jucewicz - mówiły i pisały o mnie pozytywnie, a pozostałe – nie.
 

Udzielony przez Panią wywiad podzielił środowisko „Gazety Wyborczej”. To powód do satysfakcji?

W poniedziałek, zaraz po sobotniej publikacji, dyskusje na mój temat bardzo mnie dotykały. Teraz widzę, że Terlikowscy rozsadzają „Gazetę” od środka i to mnie trochę bawi. Przecież szable krzyżują twarze tego pisma, wieloletni pracownicy: Agnieszka Kublik i Grzegorz Sroczyński.

Czyli jest Pani z efektów wywiadu zadowolona?

Za wcześnie jeszcze mówić o owocach tej rozmowy. Mam nadzieję, że takie będą. Bolą mnie natomiast ataki własnego środowiska. Chyba najbardziej agresywnie zachowali się forumowicze portalu Rebelya.pl. Określenie mnie mianem ekshibicjonistki było jednym z delikatniejszych.

To było do przewidzenia.

Zgadza się, ale usłyszałam też wiele ciepłych słów od osób z branży, między innymi od Brygidy Grysiak czy Ewy Czaczkowskiej. Niektórzy podkreślali, że gdyby wywiad ukazał się na przykład w jakimś periodyku katolickim, a nie w „Wysokich Obcasach”, wcale by go nie przeczytali - a był w ich ocenie tego warty, bo realnie opisywał życie rodzinne.

Czy zgadzając się na wywiad w „Wysokich Obcasach”, postawiła Pani jakieś warunki?

Miałam obawy przed tą rozmową, ale sama przez lata byłam dziennikarką, szukałam tematów, przekonywałam ludzi do opowiedzenia mi o swoim życiu. Grzegorz Sroczyński przeprowadził już wywiad z moim mężem do „Dużego Formatu” i mąż nie miał z nim złych doświadczeń. Jedynym warunkiem była autoryzacja.

Autoryzowała Pani razem z mężem. Dużo skreśliliście?

Kilka wątków.

Na przykład?

Nie mogę powiedzieć, to sprawa między mną a autorem. Zmienił się też ciut język naszej rozmowy. Nie mam o to pretensji, rozumiem, że to wymóg wysokonakładowego pisma. Na pewno nie ukazało się w tym wywiadzie nic, czego byśmy z mężem nie zaakceptowali.

Rozmawiał Jan Fusiecki
fot. Bartosz Bobkowski/Agencja Gazeta

Wywiad Grzegorza Sroczyńskiego z Małgorzatą Terlikowską pt. „Mąż chce, dzieci chcą, a ja nie” ukazał się w „Wysokich Obcasach” „Gazety Wyborczej” 23/24 marca br. Małgorzata Terlikowska jest żoną dziennikarza Tomasza Terlikowskiego

(27.03.2013)

* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter

PODOBNE ARTYKUŁY

Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.