Telewizja stała się wrogiem
Zawsze, gdy ktoś w ten czy inny sposób próbuje obśmiać pracę telewizyjnych reporterów, zastanawiam się z czego to wynika. Obstawiam zazdrość. Biały dym i pierwsze słowa papieża obejrzało ponad 15 mln Polaków, łączne udziały stacji, które to pokazywały to ponad 75 procent. Każdy dziennikarz chciałby mieć takie audytorium. Zresztą ci, którzy tak bardzo z nas kpią i próbują pokazać, że w telewizji pracują delikatnie mówiąc, mało inteligentni ludzie, najczęściej wiedzę na temat tego co się dzieje, czerpią właśnie z naszych przekazów.
Nie raz byłem świadkiem, jak dziennikarze prasowi siedzą sobie w swoich newsroomach i wpatrują się w monitory stacji newsowych, które pokażą im konferencję prasową, na którą dzięki temu nie trzeba biec, wysłuchają kolejnej rozmowy z politykiem, którego później chętnie zacytują.
Jestem ciekaw, ilu z tych, którzy tak bardzo śmieją się z pracy telewizyjnych dziennikarzy sama wpatrywała się w ekran, gdy pokazywaliśmy im mewę, która siedziała na kominie. Obstawiam, że frekwencja była około 100 procent, choć teraz nikt się nie przyzna. Tylko dziwnym trafem, żeby napisać taki, czy inny ironiczny komentarz trzeba było godzinami ślęczeć przed telewizorem. Od początku do końca. Choć nie ma takiego obowiązku.
Telewizja stała się wrogiem. Nie dziwię się. Na pewno jest w wielu żal, że już nikt nie biegnie rano do kiosku z wypiekami na twarzy, żeby kupić gazetę, bo w niej zobaczy chociaż zdjęcie nowego papieża. Już go widział, widział jak się uśmiecha, miał szansę poczuć atmosferę wyczekiwania. Czytam często maile od widzów, którzy dziękują za to, że dajemy im możliwość uczestniczenia w czymś, co jest dla nich ważne.
Nie jestem urażony takim tekstem. Jestem dumny z tego, że potrafimy sprawić rzecz niesłychaną. Dziennikarze, którzy tak mocno krytykują wszystko, co w telewizji się pojawia, nie mogą się bez jej oglądania obejść. Gdyby było inaczej, nie wiedzieliby co krytykować.
Tekst Pawła Reszki - "Dym jest możliwy w każdej chwili"
(18.03.2013)