Dział: OPINIE

Dodano: Luty 07, 2013

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

Trudniej się połapać w realiach, gdy gra się dwie dekady w dziennikarskim Realu Madryt

Nie współczuję Wojtkowi Staszewskiemu, że nie mógł zafundować sobie oraz żonie wyjazdu do Frankfurtu. Współczuję mu raczej komentarzy od koleżanek i kolegów dziennikarzy, których nie stać dziś na frankfurterki.

Uznany reporter „Gazety Wyborczej” na swoim  blogu napisał: „Nie jestem dziennikarzem. Jestem Wojtek Staszewski. Pracuję jako dziennikarz”. Niby nic takiego, ale w sieci ta deklaracja wywołała sporo komentarzy, a wpis został wpisany w debatę o stanie dziennikarstwa.
Punktem wyjścia do tekstu jest frustracja o podłożu materialnym. Autor, miłośnik i praktyk biegania uświadomił sobie, iż nie stać go na sfinansowanie rodzinnego udziału w maratonie, jaki ma się odbyć we Frankfurcie. I ta frustracja skłoniła go do refleksji natury ogólniejszej, że praca dziennikarza nie jest w Polsce godziwie wynagradzana. Refleksja zaś sprowokowała akt symbolicznej apostazji.
Nie współczuję Wojtkowi Staszewskiemu, że nie mógł zafundować sobie oraz żonie wyjazdu do Frankfurtu. Współczuję mu raczej komentarzy od koleżanek i kolegów dziennikarzy, których nie stać dziś na frankfurterki. Nie można wykluczyć, że na FB autor doczeka się nawet podobnej grupy wsparcia jak pewna wokalistka („Cierpię jak Maria Peszek w Bangkoku”). Od razu deklaruję, że jeśli powstanie taka grupa, nie dołączę do niej, bo też uważam, że mistrzowie w zawodzie powinni po 20 latach pracy mieć możliwość wyskoczenia na weekend w jakieś sympatyczne miejsce.
Cieszę się także, że reporter „Gazety Wyborczej” dostrzegł błąd w matriksie, bo oznacza to, że uświadomił sobie sam fakt istnienia matriksu. A to pierwszy krok do wolności. Ktoś powie: szkoda, że dopiero w 2013 roku. Ale pamiętajmy, że trudniej się połapać w realiach, gdy gra się dwie dekady w dziennikarskim Realu Madryt.
Tych, co kopią w lidze polskiej, nie trzeba przekonywać, że problemem nie jest błąd w systemie, ale sam system. Dla dziennikarzy nie był on przyjazny od pierwszego rozdania koncesji, od likwidacji RSW Prasa-Ksiązka-Ruch i świadomego kasowania przez instytucje państwa polskiego wszystkich niezależnych projektów prasowych. Poza „Gazetą Wyborczą”.
Ale jest i inna kwestia. Michał Karnowski podczas ubiegłorocznej debaty o kondycji dziennikarstwa (zorganizowanej przez SDP) postawił tezę, że w tym zawodzie z założenia nie ma szans na poważną kasę. Zwłaszcza w mediach papierowych. Teza chyba słuszna, nie tylko w kryzysie. „Wyborcza” w latach 90. czy „Der Dziennik” dekadę później – to były wyjątki, a nie reguła. W innych miejscach i w każdym czasie dziennikarz prządł i przędzie cienko.
Rozróżnienie: „nie jestem dziennikarzem – pracuję jako dziennikarz” być może zabrzmiałoby inaczej, gdyby autor do tej nadbudowy dobrał inną bazę. Na przykład ogólną tendencję cywilizacyjną, w której ludzie uciekają od konsekwencji życiowych wyborów. Albo naturalną w kryzysie postawę: „Kiedy szukam pracy? Zawsze!”. Teraz pracuję jako dziennikarz, ale jestem otwarty na inne propozycje. Albo stawianie na „personal branding” (nie jestem dziennikarzem – jestem Wojtek Staszewski). Niestety, zamiast tego mamy nieśmiertelne „byt określa świadomość”.
Rynek mediów jest chory. Staszewski twierdzi, że nie jest to wina ani Tuska, ani Kaczyńskiego, ani nawet zarządu jego macierzystego Realu Madryt. Moim zdaniem to wina wyżej wymienionych i jeszcze paru instytucji. W dodatku do uzdrawiania sytuacji żadna z nich się specjalnie nie pali, bo chyba wszystkie pokładają w tej chorobie jakieś swoje nadzieje. Jedyne impulsy, pomysły, inicjatywy wychodzą… od dziennikarzy. To oni piszą projekty, zakładają firmy, otwierają nowe pisma i stacje telewizyjne. Dlatego moim skromnym zdaniem nie jest żadnym obciachem następująca autodeklaracja: Jestem dziennikarzem. Mimo wieloletnich starań licznych instytucji oraz osób prywatnych wciąż pracuję jako dziennikarz. I tej wersji będę się trzymał. Bo czegoś w życiu trzeba się trzymać.

Piotr Legutko, były redaktor naczelny "Dziennika Polskiego", pulicysta tygodnika "Gość Niedzielny" - Opinia pochodzi ze strony SDP.pl

fot. Anna Kaczmarz

* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter

PODOBNE ARTYKUŁY

Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.