Dział: OPINIE

Dodano: Luty 06, 2013

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

Dziennikarze, którzy pozostali w zawodzie, nie powinni się nad sobą litować

Kiedy zwalniano górnika, była to konieczność dziejowa, kiedy dziennikarz nie może pobiegać we Frankfurcie jest to krzycząca niesprawiedliwość.

Czytam kolejny raz tekst Wojciecha Staszewskiego, który narzeka na to, że po 20 latach pracy nie stać go na udział w maratonie frankfurckim. Wyjazd dla dwóch osób szacuje na ok 4 tys. zł. W systemie jest błąd, twierdzi Staszewski, bo doświadczony dziennikarz jednej z najważniejszych polskich gazet zarabia mniej niż jego koledzy w branży budowlanej czy finansowej.
Jako dziennikarza pisma o nieporównanie mniejszym zasięgu zawstydza mnie ten tekst. Rozumiem, że sytuacja w branży jest cienka i nic nie wskazuje na to, by miała się poprawić. Wygląda na to, że zawód dziennikarza prasowego stanie się rychło taką samą profesją jak konwisarz, stelmach, rusznikarz, mularz czy krzykacz miejski. Nie miejsce tu, by analizować, czyja to wina, co do tego doprowadziło, i czy przypadkiem rewolucja technologiczna nie pożera swoich dzieci. Stało się. Natomiast warto pamiętać, że dziennikarze, w tym Wojciech Staszewski,  byli przez ostatnie dwie dekady grupą nieźle prosperującą. Że w dużych gazetach zarabiało się naprawdę przyzwoite pieniądze, i to w czasach, kiedy kolejne gałęzie gospodarki padały na pysk. Że – napiszę to wprost – część tego środowiska była i jest grupą społecznie uprzywilejowaną. Dlatego, dla czystej ludzkiej przyzwoitości, dziennikarze, którzy pozostali w zawodzie, nie powinni się nad sobą litować, tak, jak w większości przypadków nie litowali się nad górnikami, kolejarzami czy hutnikami. Kiedy zwalniano górnika, była to konieczność dziejowa, kiedy dziennikarz nie może pobiegać we Frankfurcie jest to krzycząca niesprawiedliwość.

Jest w tym tekście wyraźna tęsknota za starymi, dobrymi czasami, które nie wrócą. Rozumiem, źle opłacany dziennikarz to dziennikarz, który źle wykonuje swoją pracę, jest podatny na korupcję, węszy za fuchą, zamiast tygodniami dreptać wokół materiału śledczego. Jeśli jednak dziennikarz ma misję społeczną, jeśli rzeczywiście jest kimś więcej niż budowlańcem czy finansistą (a dlaczego właściwie, skąd ten aksjomat?), to nie pozostaje mu nic innego jak współczesnego rola doktora Judyma. Który, przypomnę tę zapomnianą lekturę, generalnie się nie skarżył.

Zresztą, jakiego Judyma? Pracuję w zawodzie kilkanaście lat, pracowałem również w tej samej gazecie, co Wojciech Staszewski. Dzięki temu objechałem za darmo kawał świata, widziałem miejsca, do których zwykli śmiertelnicy nie mają wstępu, rozmawiałem z kilkoma osobami, o których jako budowlaniec czy finansista mógłbym pomarzyć. Co więcej, pamiętam dość dobrze, że istniał w „GW” system motywacyjny, który nagradzał dziennikarzy akcjami – sam byłem jego beneficjentem, a jeśli mnie pamięć nie myli, to Staszewski również. Jestem tym zawodem bardzo zmęczony. Zarabiałem i zarabiam za mało, bo każdy, kogo znam, czy to dziennikarz, czy to finansista, zawsze chciałby zarabiać więcej. Przez gardło nie przechodzi mi jednak takie narzekanie jak jednemu z czołowych dziennikarzy w tym kraju. Jadąc do swojego miasta rodzinnego, gdzie średnia wynagrodzeń jest najniższa w kraju, zagryzam zęby i nie zwierzam się ze swoich finansowych braków. Swoim rozgoryczeniem oszczędniej powinien również dzielić Wojciech Staszewski, zakładam bowiem, że naprawdę nie powodzi mu się tak źle, jak napisał.

Prawdziwy dramat zaczyna się nie wtedy, kiedy musimy zrezygnować z wyjazdu do Frankfurtu, tylko w momencie, gdy po miesiącu ciężkiej roboty nie mamy czym zapłacić za prąd.

Opinia pochodzi z bloga Michała Olszewskiego (Low-Tech), dziennikarza „Tygodnika Powszechnego”, pisarza.

fot. Grażyna Makara/"Tygodnik Powszechny"

* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.