Dział: PERSONALIA

Dodano: Styczeń 26, 2013

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

Martyna Wojciechowska: "Jestem marką osobistą"

Martyna Wojciechowska (Fot. Piotr Król/Press)

„Nie ma takiego sukcesu, który mógłby mnie nakarmić” – powiedziała o sobie Martyna Wojciechowska. Gdy jesienią ub.r. „Press” zapytał studentów dziennikarstwa: „Kim ze znanych dziennikarzy chciał(a)byś zostać?”, Martyna Wojciechowska zdobyła najwięcej głosów. Bo – jak pisali studenci – „jest bardzo dobrą dziennikarką”, „imponuje swoją determinacją i odwagą”, „umie zainteresować widza”, „ma ciekawą pracę, poznaje interesujących ludzi, dobrze zarabia”.

Martyna Wojciechowska o sobie: – Kiedy naukowcy zbadali trzmiela, okazało się, że ten owad w zasadzie nie powinien latać. Obliczyli, że jego masa, budowa i powierzchnia nośna skrzydeł powinny mu to uniemożliwiać. Ale trzmielowi nikt tego nie powiedział, więc lata. Ja jestem trochę jak ten trzmiel – nikt mi nie powiedział, że młoda dziewczyna nie ma szans na zdobycie wywiadu z motocyklowym mistrzem świata, że scenariusza wysłanego do sekretariatu telewizji pewnie i tak nikt nie przeczyta i że tak trudno przejechać Rajd Dakar czy wejść na Mount Everest. Nie wiedziałam, że nie można, więc po prostu to zrobiłam. I robię nadal. 
Nasi rozmówcy podróżnicy przyznają: Martyna Wojciechowska to doskonale zorganizowane przedsiębiorstwo promocyjne. Geniusz autopromocji. Dzięki temu, nie mając na koncie żadnych wyczynów eksploratorskich, stała się telewizyjną gwiazdą górskich wspinaczek i wypraw podróżniczych. – Spośród wszystkich dziennikarzy zajmujących się podróżami najlepiej dba o swoją pozycję – mówi dziennikarz podróżnik.
Wojciechowska tłumaczy to tak: – Jestem marką osobistą, jak każdy z nas. Marką jest malarz, dziennikarz, a nawet pani w sklepie spożywczym, bo na przykład wiemy, że ona zawsze jest miła i ma świeże pieczywo. Po prostu dbam o to, by mój wizerunek był spójny na wszystkich płaszczyznach, a przychodzi mi to w sposób naturalny, bo zawsze jestem sobą. Nikt mi nie zrobi kompromitującego zdjęcia, jak się upijam na imprezie, bo takich sytuacji nie ma, a bywam bardzo rzadko. Zawsze wyglądam i zachowuję się podobnie, bo taka właśnie jestem, nikogo nie udaję. 
Na ten spójny wizerunek pracuje też jej osobista menedżerka Katarzyna Frydrych. To ona negocjuje kontrakty reklamowe i dba o każdy szczegół, np. o to, by na Facebooku na fan page Wojciechowskiej były stale nowe informacje albo żeby jej książki ukazały się jako audiobooki.
Sponsorów do „Kobiety na krańcu świata” zdobywa sama, mimo że wśród pozycji TVN jest to najchętniej oglądany program w grupie 16–49 lat w tym paśmie. Średnio przyciąga 1,3 mln osób. Najwierniejszą widownię stanowią mieszkanki dużych miast, mające powyżej 25 lat. Ta widownia z roku na rok rośnie. Wyemitowano już cztery serie „Kobiety na krańcu świata”, w styczniu ruszają zdjęcia do piątej.
- Wszystkie reklamy, oprócz Actimela, były związane ze sponsoringiem moich programów i projektów – podkreśla naczelna „National Geographic Polska”. Dlatego nie przeszkadzało jej, że w afrykańskiej wiosce mieszkanki używają szamponu Timotei, co wyglądało co najmniej groteskowo.
W odcinku o Nepalu miała na plecaku naklejkę Orange, w odcinku o Kirgizji pytała widzów, czy ma wszystko, co jest potrzebne do podróży. „Nie wszystko” – mówi, bo musi jeszcze uruchomić usługę Orange Travel. W Ghanie i w Kenii, co wyraźnie eksponują zdjęcia, fotografuje aparatem Sony. W promocję Sony jest bardzo zaangażowana. W marcu 2011 roku otwierała salon Sony Center w poznańskiej Galerii Malta. 
Wojciechowska nie zaprzecza, że na reklamach nieźle zarobiła. – Nigdy jednak udział w reklamach nie wpływał na treść moich programów, artykułów czy książek – zapewnia. Przekonuje, że kontraktom reklamowym zawdzięcza wolność życiową i wolność wyboru. – Z niej wynika także moja wolność dziennikarska, bo po prostu nie muszę ulegać naciskom. Czy dziennikarz, który musi zachować swoją pracę, może sobie pozwolić na totalną wolność? Pewnie niektórzy tak, ale jest ich niewielu. Ja już nie muszę pracować dla pieniędzy, więc stać mnie na niezależność – wyjaśnia naczelna „National Geographic Polska”. Podkreśla, że w ostatniej kampanii dla Coffeeheaven wystąpiła za darmo (część dochodu z akcji ma być przeznaczona na ochronę środowiska).
– Nadal uważam, że dziennikarze newsowi nie powinni zawierać kontraktów reklamowych, tyle że ja, szczęśliwie, działam na kompletnie innym rynku – dodaje Wojciechowska.
Tekst Małgorzaty Wyszyńskiej prezentujący sylwetkę Martyny Wojciechowskiej prezentujemy w magazynie "Press" (cały tekst dostępny jest w Internecie).

(26.01.2013)

* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter

PODOBNE ARTYKUŁY

Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.