Dział: WYWIADY

Dodano: Grudzień 06, 2012

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

Nie muszę gonić za tanią sensacją

Rozmowa z Janem Niedziałkiem, dziennikarzem TVN CNBC, który zdobył główną nagrodę w X edycji Konkursu im. Władysława Grabskiego, organizowanego przez Narodowy Bank Polski

Podczas kryzysu dziennikarz ekonomiczny ma łatwiej, bo nie musi szukać tematów. Zgodzi się Pan z tym?

Nie. Gdybym miał powtarzać ludziom tylko to, co sami już wiedzą, moja praca nie miałaby większego sensu. Chodzi o to, żeby z morza informacji wyławiać te, które mogą być punktem zwrotnym i które poszerzają naszą wiedzę o rzeczywistości.
W gospodarce i rynkach piękne jest to, że są pełne paradoksów, nie zawsze poddają się prostym schematom. Na przykład boom budowlany przed Euro 2012 teoretycznie powinien być czasem żniw dla branży budowlanej. Oczekiwanie takiego rezultatu było całkowicie logiczne. A tu proszę: budowlanka się rozsypała, kursy spółek z tej branży, od czasu przyznania Polsce i Ukrainie organizacji mistrzostw, spadły straszliwie. Powodem było to, że kontrakty, które podpisały spółki budowlane, były dla nich niekorzystne, bo przerzucały na nie wszystkie czynniki ryzyka – na przykład wzrost cen surowców. Żeby to zrozumieć, trzeba było zdobyć informacje i wykonać pewien wysiłek intelektualny, pójść pod prąd. W TVN CNBC staramy się tak właśnie pracować, po to by nasi widzowie mogli zarabiać albo żeby przynajmniej – a to czasem jest kluczowe – nie tracili pieniędzy.
Wracając do pana pytania: kryzys to samograj, nie trzeba się przemęczać. Kryzys, czyli lepiej nie inwestować w akcje? Wiele światowych indeksów giełdowych na świecie stoi najwyżej od roku!
Krótko mówiąc, dziennikarz ekonomiczny musi cały czas być czujny – to taka praca, w której codziennie zaczyna się od nowa.

Co w kryzysie telewizyjnemu reporterowi ekonomicznemu sprawia najwięcej kłopotów podczas codziennej roboty: znalezienie ekspertów, którzy w jasny sposób wytłumaczą widzom, co się dzieje, gdy wszystko wokół się wali?

Po pierwsze, trzeba ocenić wagę różnych informacji. Cieszę się, że mogę mówić o poważnych sprawach, a nie o tym, co próbują wbijać mi do głowy inne, coraz bardziej tabloidowe media.
Po drugie, trzeba znaleźć ludzi, którzy będą umieli opowiedzieć w sposób klarowny i ciekawy o najważniejszych sprawach w gospodarce i na rynkach, a czasami jest to specjalistyczna wiedza. Po trzecie, trzeba przygotować się do rozmowy, co wymaga wykonania wstępnego wywiadu, przeczytania danych, analiz. A potem trzeba pomyśleć, jak to pokazać w interesujący sposób w telewizji.

Nie jest chyba łatwo przekonać do wystąpienia przed kamerą prezesa spółki giełdowej, który musi odwołać ambitne prognozy, albo tłumaczyć się przed akcjonariuszami z narastających strat. Jak to się robi?

Telefony, e-maile, znowu telefony i e-maile. Cały zespół, którzy przygotowuje programy w TVN CNBC, pracuje nad tym, by najważniejsi ludzie na rynkach pojawiali się w studiu przy Wiertniczej. To ciężka praca. Poza tym prezesi wiedzą, że powiemy o wszystkim, co wiemy, co też pewnie czasem motywuje ich do tego, by skorzystać z przywileju pojawienia się w poważnej telewizji, zamiast zostawiać sprawę bez komentarza.

Długo trzeba zabiegać o wywiady z takimi ekspertami jak profesor Nouriel Roubini, Robert Shiller czy Jim Rogers?

Marka TVN CNBC, współpraca z globalnym CNBC, obecność na Światowym Forum Gospodarczym w Davos – to wszystko ułatwia sprawę. To, że robimy wywiady z tymi ludźmi, jest zasługą Pameli Bem – wydawcy i prezenterki TVN CNBC, która umawia tych ludzi i wszystko koordynuje – datę wywiadu, kamerę, przekaz satelitarny. To ciężka praca, która wymaga dużej cierpliwości i systematyczności. Mnie pozostaje tylko przygotować się do rozmowy.

Za rozmowy z gwiazdami światowej ekonomii: Tomášem Sedláčkiem, Niallem Fergusonem i Kennethem Rogoffem, otrzymał Pan Nagrodę im. Władysława Grabskiego. W kilkuminutowych wywiadach tłumaczyli oni mechanizmy rządzące światową gospodarką. Długo się Pan przygotowywał do tych materiałów?

Przeczytałem książki, które napisali, co było niezwykle przyjemną pracą. Poza tym codziennie śledzę rynki i komentarze do nich. W sumie szykowałem się miesiąc, może dwa. Czytanie tego, co napisał Sedláček i inni, to genialna przygoda intelektualna. Ma pan zapewne swoje ulubione książki, może filmy albo muzykę. Nie chciałby pan porozmawiać ze swoim idolem – pisarzem, aktorem, muzykiem? Ja mam taką możliwość i jestem z tego powodu bardzo szczęśliwy.

Do wystąpienia przed kamerą przekonało ich to, że będą mogli wypowiedzieć się dla polskiej telewizji czy zadziałała marka CNBC?

Zadziałało przede wszystkim to, że TVN CNBC jest obecny w Davos. A to gwarancja, że nie będę tych ludzi pytał o bzdury, tylko porozmawiamy poważnie, bo na takie traktowanie zasługują nasi rozmówcy i widzowie. Współpraca z CNBC oczywiście też jest gigantycznym ułatwieniem.

Dla CNBC relacjonuje Pan polską giełdę, politykę monetarną i ważne wydarzenia społeczne. Rośnie zapotrzebowanie tej stacji na informacje z Polski?

Wydaje mi się, że tak. Co tydzień robimy dla CNBC magazyn „Business Poland” o najważniejszych wydarzeniach w polskiej gospodarce. Zainteresowanie Polską wzrosło po 2009 roku, gdy okazało się, że uniknęliśmy recesji. Poza tym gospodarka rynkowa w Polsce jest bardzo młoda i dopiero odkrywana – dlatego budzi zainteresowanie. Oczywiście jestem świadom ograniczeń – nie zawsze uda nam się przebić do CNBC z wiadomościami o stopach procentowych w Polsce, gdy w USA mówi coś Barack Obama albo w Wielkiej Brytanii kanclerz skarbu George Osborne. Ale próbujemy się przebijać i kiedy się udaje, mam wielką satysfakcję. Najbarwniej było w trakcie Euro 2012, gdy robiłem relację na żywo w biało-czerwonym szaliku.

Czym różnią się relacje dla CNBC od tych, które przygotowuje Pan dla TVN CNBC?

Widzowie TVN CNBC inwestują w duże, średnie i te całkiem małe spółki z Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie. Widzów na Zachodzie raczej nie zainteresują detale umowy małej firmy z naszej giełdy. Poza nieco niższym poziomem szczegółowości różnice nie są jednak duże. Wiadomość musi być ważna, interesująca i pełna. To znaczy, że widz musi się dowiedzieć: what, why, what next, czyli co się stało, dlaczego jest to ważne i co z tego wynika. I to niezależnie od tego, czy relacja jest dla Polaków, Brytyjczyków, czy dla Amerykanów.

Wydaje się, że na świecie polska gospodarka ma lepsze notowania niż u nas w kraju. Bierze Pan to pod uwagę, przygotowując raporty z Polski?

W porządnym dziennikarstwie ekonomicznym  nie przesadza się z przymiotnikami – takiej zasady nauczyłem się w TVN CNBC. Jeśli się ich używa, to mają uzasadnienie – w liczbach, wskaźnikach itd.
Uniknęliśmy recesji w czasie poprzedniego kryzysu, gdy inni w nią wpadli. Super – mamy dane, możemy je porównać z innymi i wyciągnąć wnioski. Taki nagłówek dociera do ludzi w Londynie, we Frankfurcie i innych miejscach. I nie ma się do czego przyczepić. Optyka ludzi w Polsce może być trochę inna. Bezrobocie przekraczające 20 procent w niektórych miejscach w kraju to powód, dla którego ludzie mogą być mniej entuzjastyczni wobec naszej gospodarki niż komentatorzy z zagranicy.
Krótko mówiąc, kiedy robię relację dla CNBC, to staram się podawać fakty, dodawać kontekst, na przykład porównywalne dane, i przekazywać opinie ekspertów. Konsultuję się przy tym z kolegami z redakcji.

Codziennie analizuje Pan kursy walut, akcji, rynkowe stopy procentowe. Skoro ma się taką wiedzę, nie kusi, aby skorzystać z niej na platformie Forex lub spekulując akcjami?

Nie, nie kusi mnie.

Dlaczego?

Często słyszę takie pytanie: „Gracie na rynku?”. Nie kusi mnie wykorzystanie służbowej wiedzy do zarabiania na rynku, bo byłoby to nieuczciwe. Doceniam brutalną szczerość tego pytania. Można by je sparafrazować: „Niedziałek, mógłbyś nieuczciwie i w sumie dość ohydnie zarobić pieniądze. Nie korci cię?”. Równie dobrze można by mnie zapytać, czy nie korci mnie, żeby ukraść drogi samochód, który widzę na ulicy. Nie. Robię to, co kocham, nie łamię pewnych, w sumie dość prostych, zasad mojej pracy. Nie gram na rynku, nigdy nie spotkałem się z tym, by któryś z kolegów grał. Zakazuje mi tego kodeks TVN CNBC i poczucie dobrego smaku.

Widzi Pan siebie poza telewizją biznesową?


W innej telewizji?


Tak.


Raczej nie. Pieniądze są jedną z niewielu przyjemnych rzeczy, o których wypada publicznie mówić. W TVN CNBC nie muszę gonić za tanią sensacją, makabreską albo kolejną pustą przepychanką słowną polityków. Mogę robić wywiady z geniuszami – Sedláčkiem, Rogoffem, Shillerem. Cudowna sprawa.

Rozmawiał Grzegorz Kopacz
fot. Marcin Obara

(06.12.2012)

* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.