To nie fair ze strony Tomasza Wróblewskiego
To nieładne i nie fair, że Tomasz Wróblewski, broniąc się i w gruncie rzeczy nie przyznając się do błędu, wytyka błędy innym w stylu: "a u nich biją Murzynów".
Zarzut wobec ”Gazety Wyborczej”, że po tekście "Gang w komendzie głównej" zdradziliśmy informatorów, jest grubym nadużyciem. Wówczas jeden z informatorów naszych dziennikarzy - zorientowawszy się, że został wprowadzony w błąd przez swego kolegę z policji - sam postanowił się ujawnić i udzielić ”Gazecie” wywiadu na temat tego, jak doszło do powstania nierzetelnej informacji. I ten wywiad opublikowaliśmy.
Lojalność wobec informatora nie została więc przez nas złamana. Gdyż to jego intencją było rzecz otwarcie wyjaśnić. Owszem, w tamtej publikacji popełniliśmy błędy, ale nie zdradę wobec informatorów.
Tomasz Patora i Marcin Stelmasiak zapłacili wtedy wysoką cenę za to, że ich zaufani informatorzy, na których sądzili, że mogą polegać, wpuścili ich na min'. A przypomnę, że Patora i Stelmasiak byli świetnymi autorami, wcześniej to oni wykryli i precyzyjnie opisali koszmarną aferę tzw. łowców skór. Mieliśmy do nich zaufanie, oni zaś - do swoich informatorów. Zdarza się, niestety, że zaufanie zawodzi. I wtedy trzeba mieć odwagę przyznać się do błędu.
Piotr Stasiński, zastępca redaktora naczelnego "Gazety Wyborczej"
(Fot. Karol Piechocki)
(09.11.2012)