Dział: WYWIADY

Dodano: Sierpień 24, 2012

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

Nie mam z tym problemu etycznego

"Newsweek Polska" ujawnił, że podczas ostatniej kampanii wyborczej do parlamentu sesję fotograficzną dla Prawa i Sprawiedliwości wykonał wielokrotnie nagradzany fotograf Maciek Nabrdalik (fotograf VII Photo). Za zdjęcia 120 kandydatów PiS do parlamentu wystawił fakturę na 196 tys. zł brutto. Sesja trwała cztery dni, pracowało przy niej trzech fotografów i co najmniej osiem osób przygotowujących kandydatów. Tygodnik sugeruje, że Nabrdalik otrzymał zlecenie, bo należy do powiązanej z PiS fundacji Nowy Kierunek.

Dlaczego zaangażował się Pan w Nowy Kierunek?

Zgodziłem się zasiąść w radzie fundacji z dwóch powodów. Nowy Kierunek miał wspierać działalność kulturalną, w tym wystawy fotograficzne, co wydaje mi się słuszną sprawą. Nie chodzi mi o wystawę o Lechu Kaczyńskim, z którą nie mam nic wspólnego. Ważniejszą dla mnie kwestią był dostęp do tematów,  które dzięki tej fundacji mogłem uzyskać. Tematów społecznych, które mnie szczególnie interesują, w takich miejscach jak Sierra Leone czy Gruzja, gdzie fundacja miała projekty. Bardzo interesował mnie też dobry dostęp do kampanii wyborczej w USA Republikanów. Za zasiadanie w radzie fundacji nie pobierałem żadnego wynagrodzenia.

Nowy Kierunek zajmuje się "propagowaniem myśli konserwatywnej", a jej prezesem jest  Bartłomiej Rajchert, dyrektor zarządzający PiS.

Do rady fundacji wstąpiłem na początku tego roku. W czasie tych kilku miesięcy nie brałem udziału w organizacji żadnego wydarzenia o charakterze politycznym. Samej fundacji, nie kojarzyłem wprost z PiS-em. Kolega, który mnie poprosił o wstąpienie do jej rady nie jest i nie był członkiem PiS-u. Był pracownikiem biura organizacyjnego PiS-u, ale nigdy nie kojarzyłem go z działalnością polityczną. Nie zgodziłbym się na zasiadanie w radzie fundacji, gdyby została założona przez PiS i miała na celu tworzenie kampanii wyborczej tej partii.

To dlaczego Pan zrezygnował z członkostwa?

Głównie z braku czasu. Zaczęła się też zbliżać kampania Republikanów i zorientowałem się, że nie uzyskam możliwości jej fotografowania. W odróżnieniu od moich kolegów, mnie nie interesowała obserwacja przebiegu tej kampanii, tylko dostęp do kandydata. Nie udało się go uzyskać, więc w lipcu zrezygnowałem z fundacji.

Czy tak duże zlecenie otrzymane od jednej partii nie oznacza, że przestaje Pan być bezstronny?

Jestem fotografem, nie jestem pracownikiem żadnej redakcji, nie relacjonuję newsów. Choć i tacy fotografowie nie mają dużego wpływu na kształt informacji. Czy gdybym, nie przyjmował takich zleceń, to pokazałbym ten świat w inny sposób?
Nigdy nie zostałem poproszony, żeby jakiegoś zdjęcia nie zrobić albo żeby jakieś zdjęcie zostało zaakceptowane. Moją niezależność, w tych sprawach cenię wyżej, niż pieniądze.

Czy agencja VII Photo nie ma nic przeciwko realizacji przez Pana takich zleceń?

Mój kontrakt z agencją dotyczy wyłącznie rynku magazynów. Na rynku komercyjnym fotografowie mają innych agentów lub działają na własną rękę. Zarówno ta sesja, jak i zdjęcia, które wykonywałem dla PiS to część komercyjna mojej pracy i nie mam z tym problemu etycznego. Realizuję zlecenia komercyjne, by móc realizować tematy, które mnie interesują.

Rozmawiał Adrian Todorczuk
(fot. Michał Kołyga)

(24.08.2012)

* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter

PODOBNE ARTYKUŁY

Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.